WF to patologia | Dla każdego coś przykrego #23
Vložit
- čas přidán 14. 05. 2024
- Wychowanie fizyczne jest tak patologiczne, że okłamuje co do intencji już w nazwie przedmiotu.
Kolejność ćwiczeń:
0:00 Wychowanie fizyczne nie jest fantastyczne
0:39 Robi się mało zabawnie
2:00 Byłem świadkiem wypadku na WFie
4:48 Podstawy merytoryczne WFu w szkole
6:52 Na WFie nie ćwiczymy ciała
8:40 Słowo na s
11:30 Korzyści państwa ze sportu
13:10 Sport a e-sport
15:00 Fallacia accidentis - błąd uwydatnienia przypadkowego szczegółu
15:17 Podstaaaaaawaaaaa prograaaamoooowa
20:22 Rodzaje gier zespołowych
22:25 Aktywność fizyczna nie kończy się na sporcie
26:20 Co w zamian za patowuefy
28:30 WF, gry i chora rywalizacja
30:49 Zdrowa rywalizacja to pokonywanie siebie a nie innych
31:47 WF w edukacji zdalnej
34:56 Potrzebujemy gimnastyki i treningów
36:48 Kariera sportowa jest dla zdeterminowanych
38:08 Apel do nienawidzących WFu
Źródła:
1. Henri-Irénée Marrou, A History of Education in Antiquity, przekł. George Lamb, New York: Mentor Book 1956.
2. Radio Zet, „Tragiczny wypadek na lekcji WF-u. Nie żyje 10-letni chłopiec” wiadomosci.radiozet.pl/Polska...
3. Wałbrzych NaszeMiasto, „10-letni uczeń zmarł na lekcji WF. Oto szczegóły tragedii w szkole pod Wrocławiem”, walbrzych.naszemiasto.pl/10-l...
4. Wprost, |Legnica. Nie żyje 13-latek, którego podczas wf-u przygniótł konar”, www.wprost.pl/kraj/10164423/l...
5. Karolina Bieniek, „Legnica: Nauczyciel uniewinniony. Jest wyrok ws. śmierci ucznia po lekcji WF-u”, www.radiowroclaw.pl/articles/...
6. Komputer Świat, „Premier Morawiecki chce odciągnąć młodzież od komputerów. Proponuje e-sport”, www.komputerswiat.pl/aktualno...
7. PodstawaProgramowa.pl, „Wychowanie fizyczne”, podstawaprogramowa.pl/Szkola-...
Miniaturka:
Honoré Daumier, „Horseback exercises not without hazards”, Le Petit Journal pour Rire, 4 listopada 1865.
Muzyka:
Harris Heller, „Unhealthy Bias” (2021)
Wsparcie vloga: / @krzysztofmmaj
Holistyczna Agencja Eskapistyczna na Discordzie: / discord
#DlaKażdegoCośPrzykrego
Sala gimnastyczna to miejsce, gdzie kiedy piłka uderzy Cię w głowę, to nikt tego nie zauważy, ale kiedy piłka dostanie kopniaka od Ciebie, możesz dostać opieprz stulecia
Raz dostałam kopniaka prosto...w krocze. A i tak musiałam grać, nie ma, że boli!
@@tabulatorsa Ojojoj... Aż wyobrażenie sobie tego boli
@@tabulatorsa mam problem ze wzrokiem, a na wf graliśmy w piłkę ręczną, a ja jestem dalekowidzem i wtedy zabolały mnie oczy jak patrzyłam na przedmioty blisko leżące i poruszające się, wfista mi powiedział, że będę grać w drugiej rundzie, więc tak potwierdzam Twoje słowa
@@ologracz1110 no tak bo przeciez kopniak w krocze boli tylko jak masz jaja nie? Nie. Otoz nie.
W podstawówce dostałem w głowę piłką napompowaną na kamień tak, że straciłem przytomność, bo jakiś nieletni psychopata musiał sobie udowodnić jak mocno potrafi kopnąć.
Zawsze byłem niski w szkole jeszcze bardziej niż teraz. Tak się złożyło że wyjątkowo graliśmy w koszykówkę a nie w nogę. Nauczyciel wesoło przez dobre kilka minut machał mi piłką nad głową i cieszył się że nie umiem mu jej odebrać. W końcu nie wytrzymałem i uderzyłem w piłkę pięścią tak że rozbiła mu okulary i podbiła oko. Ten gad mnie jeszcze straszył że wisze mu kasę za okulary, ale na szczęście wybroniłem się regulaminem sali który kazał grać bez okularów. To wspominam jako najlepszy wf w moim życiu
To będzie jedna z moich ulubionych historii.
NAUCZYCIEL? To przecież jest znęcanie się nad uczniem. Było tak z pewnego problemu, a tego, że w szkołach są niskie zarobki. Dlatego utalentowani ludzie którzy powinni wychowywać młodzież nie są nauczycielami bo bycie im się nie opłaca. Natomiast ich miejsce zastępują tacy ludzie jak opisałaś, jest niewiele wyjątków.
@@imienazwisko6150 Nauczyciele to życiowi nieudacznicy. Swoje frustracje wyładowują okazując wyższość uczniom.
Ja pamiętam, że raz się przełamałam i pomyślałam "Spróbuje zagrać bez okularów"... to się skończyło tak, że gówno widziałam to się wszystko rozmazywało lmao
Było nas 11, mieszkaliśmy na sali gimnastycznej. Codziennie rano biegaliśmy na rękach dwadzieścia cztery kółka wokół orlika. Jak ktoś nie miał ręki, to biegł na jednej. Nikt nie narzekał.
Żeby wejść na obiad musieliśmy przeskoczyć przez dwumetrowego kozła. Jak ktoś nie dawał rady, to nie jadł. Nikt nie narzekał.
Skacząc w dal pobijaliśmy rekord Adama Małysza w Turnieju Czterech Skoczni. Mieliśmy piłki lekarskie przywiązane do nóg, a i tak każdy dawał radę. Jak ktoś krzywo poleciał i złamał kręgosłup w osiemnastu miejscach, to nie wzywaliśmy karetki. Wzywaliśmy śmieciarkę, bo jak ktoś nie umiał skoczyć, to tylko do tego się nadawał, żeby go Przedsiębiorstwo Komunalne zgarnęło. Kosztami za wywóz obciążano rodziców. Nikt nie narzekał.
Platyna
geniusz
(zbrodni)
Oskar dla tej pani
Ja biegłam na jednej ;')
Autorskie?
Liceum mam kilka lat za sobą, a dalej pamiętam jak nauczyciel wychowania fizycznego zmuszał mnie do grania w siatkówkę z chłopakami. Dziewczynę 160 cm w kapeluszu, ważącą 48 kg xD Część chłopaków była miła i podawała takie piłki, które byłam w stanie odbić, a część zupełnie nie, a wtedy mogłam się bronić tylko unikiem, żeby nie stracić jakiegoś zęba. Moja drużyna była na mnie często wkurwiona bo niektórzy to się tak wczuwali jakby grali o mistrzostwo Polski. W końcu zebrałam armię hobbitów, czyli dziewcząt tak samo niskich jak ja i poprosiłam wychowaczynię o wsparcie. Wtedy jakiś cudem udało się otworzyć zarupieciałą szkolną "siłownię" która miała chyba z 50 lat, ale lepszy orbitrek niż granie w siatę przeciwko osobom średnio 20 cm wyższych i 25 kg cięższych. Do dziś mam bekę z tego że szkoły nie mają żadnej alternatywy oprócz sportów drużynowych, gdzie niskie osoby w ogóle nie mają szans się sprawdzić.
...a mimo to wciąż jest mnóstwo osób, które mylą wysiłek fizyczny ze sportem i chorą potrzebę rywalizacji przenoszą także na siłownię, fitness, basen i potem np taki Krzysztof, który pływać umie i lubi, musi z niesmakiem ustępować toru szalonym kraulistom, pływającym niebezpiecznie i tracącym oddech po szpanowaniu szybką i nieefektywną techniką po dwóch basenach. Ale co zaszpanowane, to ich, najwyraźniej.
A tak odnośnie tlenu, pamiętam, że niedawno u mnie w szkole nauczyciele się nas czepiali czemu ziewamy, a gdy odpowiadaliśmy(zgodnie z prawdą), że ziewanie jest naturalną próbą dotlenienia mózgu, to zaczynała się typowa argumentacja nauczycielska, ,,Ziewasz? No to jesteś niewyspany, dlaczego jesteś niewyspany? Dlatego, że całą noc siedziałeś na telefonie/komputerze, a tak w ogóle, to wy się wcale nie uczycie"
Myślę, że nauczyciele są w stanie od dosłownie każdej rzeczy dojść do mantry, że kąkutery i szmartfony szerzą zuo.
Gnuśne, niezdrowe!
chyba bym komuś z*jebało gdyby jakiś nauczyciel by mi to powiedział
Ja tam ziewałem na biologii, bo się nudziłem, a nauczycielka kazała mi pompki i przysiady robić żebym się dotlenił. Po 15 minutach znowu ziewałem.
Ostatnio nauczycielka która uczy nas ,,specjalności artystycznej" zadała nam kolejne długie zadanie.
Mówiąc długie nam na myśli, że poprzednie zajęło mi ponad 7 dni i nocy (praca od ok 12 do 3 rano z kilkoma przerwami na posiłki) w przerwie świątecznej...
No i zapowiedziała powtórkę z rozrywki tylko, że tym razem przerwy świątecznej nie ma termin jest krótki, a my mamy inne przedmioty, więc upomniałam się, że halo dobrze byłoby spać więcej niż 3-4h dziennnie na co ona, że jak śpimy za dużo to robimy się ospali i rozlaźli? Coś takiego, już nie pamiętam dokładnie. Zostawiam to do własnej interpretacji ja mam dość
Dla mnie lekcje wfu to był największy koszmar związany ze szkołą. Dziwię się, że tyle dorosłych ludzi myśli, że młodzież unika wfu, bo są leniwi i nie lubią się ruszać. Ja unikałam go ze względu na drwiny rówieśników, ogromnie zaniżali moją samoocenę i samopoczucie. I wszystko przez to, że nie umiałam dobrze odbić piłki na siatkówce czy dobrze grać w innych grach zespołowych. Wiele razy zdarzyło mi się płakać przed, w trakcie czy po lekcjach. Niestety podejście nauczycieli pozostawiało wiele do życzenia. Nie traktowali całej sprawy w ogóle poważnie. Nie pomagał również fakt, że byłam wtedy bardzo nieśmiałą osobą co z pewnością czyniło mnie po prostu łatwym celem. Przez takie doświadczenia aż do skończenia szkoły myślałam, że sport po prostu nie jest czymś dla mnie. Dopiero po ukończeniu edukacji odkryłam, że bieganie, rower, joga czy inne indywidualne ćwiczenia na macie sprawiają mi przyjemność. Wybaczcie długi, smętny komentarz, ale pomyślałam, że podzielę się swoimi doświadczeniami. Do osób, które dalej zmagają się z lekcjami wfu - nie jesteście sami i nie miejcie wyrzutów sumienia, gdy opuszczacie lekcje wfu dla swojego dobrego samopoczucia. Z perspektywy czasu żałuję, że starałam się być w miarę sumienna i znosiłam te lekcje na siłę. Nie warto!
Same i Rel +1. Sam wychowałem się fizycznie po szkole,a szkoła ówno dała.
Dla mnie też, z racji kiepskich predyspozycji (155 cm i niecałe 50 kg żywej wagi) do wszelkich sportów, gdzie liczył się wzrost, zawsze byłam wybierana ostatnia i naprawdę zryło mi to samoocenę w nastoletnim wieku. Zaorać.
+1000
Nie warto. Wysiłek fizyczny jest super, ale róbcie to na własnych warunkach, nie macie obowiązku pozwalać się poniżać na WF.
Bardzo dziękuję za ten komentarz, bo widzę w nim swoje doświadczenia. Lekcje wf były dla otoczenia okazją do naśmiewania się.
Ja miałem kiedyś tak że robiliśmy dwutakt w koszykówce a byłem jedna z najniższych osób z chłopaków miałem z 150 cm wzrostu i ważyłem 34 kg i nie rozumiałem pan się na nas darł że źle robimy że najpierw prawa nogę do przodu jeżeli tak robiłem to też źle w końcu mi się udało dobrze zrobić ale byliśmy z 5 m od kosza a że ważyłem ile ważyłem to nie miałem siły żeby dorzucić a jeżeli tak to brakowało z 30 cm i ciągle pan od wf krzyczał że co zamnie za człowiek ze do kosza nie umiem dorzucić a nie mogłem przytyć nie jadłem za dużo bo nie miałem jak
Pamiętam, jak w gimnazjum co roku musieliśmy zdawać test Coopera. Przygotowanie do niego było nieistniejące, bo przed samym testem może dwa/trzy wuefy były przeznaczone na bieganie po stadionie. Większość dzieciaków wcześniej nie miało żadnej styczności z bieganiem. Nie rozumiem, jak ludzie rzekomo znający się na wychowaniu fizycznym uznali, że to świetny pomysł przeprowadzić taki test jednocześnie nie wprowadzając dobrego przygotowanie. Myślę, że przeciętny Kowalski zapytany na ulicy odpowie, że kondycji nabiera się z czasem, przez regularne ćwiczenia i że osoba, która całe życie siedziała za biurkiem i nigdy nie biegała nie nabędzie kondycji biegając dwa razy wokół stadionu. Raczej narazi się na kontuzje i problemy zdrowotne. Sama, mimo lepszych predyspozycji niż inni uczniowie, zdawałam test Coopera jak szalona, byle tylko dostać tę piątkę (chociaż zazwyczaj się nie udawało), tylko po to, by potem przez trzy dni kaszleć i krwawić z płuc. Nikt nie powiedział "zwolnij, spokojnie, bo coś sobie zrobisz". Jedyne co słyszałam, to "no, blisko było do szóstki ale niestety".
Debilizmem jest stawianie ocen za coś takiego, obniża samoocenę fest
Szkoła: o, pani 9-letnie dziecko ma skoliozę, proszę chodzić z dzieckiem na fizjoterapię!
Ja: wydaję kupę $$$ i czasu żeby dziecko nabrało świadomości ciała, pilnowało postawy itd.
Wf: naaaapieeeee*daaalaaamyyy brzuszki na czas, skip A, skip B, szybciej, nie płakać, SZYBCIEJ, szybciej!!!1
Skip a i b, kurde zapomniałam że takie coś było 😂😂😂
Poświęćmy chwilę na to, jak przez system traktowani są uczniowie przewlekle chorzy, albo tacy którzy z jakichś powodów nie mogą wykonywać niektórych ćwiczeń. Niestety często są oni zlewani i traktowani tak samo jak inni (sama pamiętam jak pomimo tego że mam astmę kazano mi biegać test kupera i pod koniec zajęć krew zaczęła mi lecieć z nosa). Nauczyciel często twierdzą że to nonsens czy lekceważą zwolnienia od lekarza. Przecież to, że ktoś jest młody od razu oznacza, że jest zdrowy a głupie dzieci po prostu się nie starają albo migają się lenie śmierdzące. Przecież nauczyciel tak dobrze prowadzi lekcje
@@anotheralex98 wróciłam po skręceniu kostki .. mowie pani że nie mogę jeszcze tak bardzo ćwiczyć na lewą noge .. więc powtarzam ćwiczenia jeszcze raz na prawą .. i wychodzi do mnie i krzyczy na mnie że ci ja robię .. że nie słyszę co ona mówi 🙃
Ja mam wadę wrodzoną, przez którą zawsze byłam mniej sprawna. Dopiero w gimnazjum pielęgniarka powiedziała mi, że nie mogę wykonywać wielu ćwiczeń (w tym biegania, podskoków, itp.), nawet lekarz mi tego nie mówił! Od tej pory zaczęłam prosić o zwolnienie z WF-u na stałe od lekarza i byłam w tym stanowcza. Nie było, że mam siedzieć z innymi na lekcjach (próbowali mnie w to wrobić jak np. WF był ostatni), albo że ktoś nie uznaje. Po prostu nie przychodziłam i miałam to w dupie. Nikt mi nic nie zrobił, a na świadectwie miałam wpisane, że jestem zwolniona z WF i tyle. Ze szkołą czasem tak jest, że trzeba im się postawić i uprzeć przy swoim, nieważne jak na to reagują (podobnie robiłam z religią w szkole, ale to już inna historia).
miałam gościa w klasie, co miał chore serce, miał zaświadczenie od lekarza, że nie może wykonywać ćwiczeń typu długie biegi lub inne wytrzymałościowe, nauczyciel był jak "albo biegniesz albo pizda", więc i tak kończyło się na tym, że dostawał ndst. bo nie dawał rady sie zmieścić w czasie zapisanyn w mistycznych tabelkach wfistów. nauczyciel sie ogarnął dopiero, gdy uczeń trafil do szpitala. poniósł konsekwencje? oczywiście, ze nie. "przecież uczen mógł odmówić wykonywania ćwiczeń" :))
@@LadyRevania no bo to jest chore to cię robią ... Ja jej w prosty powiedziłam wcześniej .. i tak się darła .. później przyszłam z następnym zwolnieniem ponieważ znowu zaczęła mnie boleć noga .. oraz na tym wf t wybiłam sobie palca przez ✨siatkówka ✨ hue hue ... Głupota i tyle
Również mam alergię i pamiętam jak w gimnazjum musiałam biegać w maju na boisku. Wypluwałam płuca, jak oddychałam to było słychać piszczenie, miałam kaszel i katar mi spływał do gardła, musiałam się zatrzymywać, bo bolało mnie serce (płuca nie dawały rady transportować odpowiedniej ilości tlenu do krwi). Niektóre osoby się śmiały, ale okej byli młodymi osobami... ale czemu nauczycielka, dorosła kobieta wyśmiała to, że "wypluwam płuca" i jeszcze postawiła mi z dobrego serca 3 z komentarzem, że powinna dać mi jeden, bo najsłabiej mi poszło przy czym cały czas mnie wyśmiewała. Babka dobrze wiedziała, że mam alergie, a i tak miała to w dupie. Do dziś mam uraz do boiska w mojej miejscowości, bo po prostu mam traumę.
Potem pojechałam do lekarza na badania płuc, to dał mi zwolnienie (w gimnazjum też je miałam, ale tylko od alergologa, a i tak musiałam kuźwa biegać). Różnica była taka, że po opowiedzeniu sytuacji lekarzowi i po zobaczeniu moich tragicznych badań lekarz dał mi zwolnienie z dopiskiem "pacjent może dostać kontuzji na całe życie lub nawet umrzeć" i z takim zwolnieniem poszłam do liceum. Nie musiałam biegać na czas tylko w swoim tęmpie na zaliczenie, ale ciul z tym, bo i tak na czas musiałam robić brzuszki, wyskoki, pajacyki i jakieś inne pierdoły na czas :) co z tego, że przy prawie każdym wysiłku fizycznym (nie tylko przy bieganiu) moje płuca nie dawały rady, po prostu jestem leniwa. Następne zwolnienie, a raczej zwolnienia były całkowite z wf-u i to na dwa i pół roku.
Teraz studiuję i mam darta (zrzutki) na wf-ie i bawię się świetnie, bo nie ma chorej rywalizacji, a i przy tym sporcie moje płuca mi nie przeszkadzają.
Wiecie co jest najgorsze? Dzisiaj słucham tego i jestem w szoku a jak byłem dzieckiem i sam tego doświadczałem to było to dla mnie kompletnie normalnie. Nikt nie widzial w tym nic złego, ani nauczyciele ani rodzicie. Podejrzewam, ze jak jakiś uczeń by się odezwał co do WF to by został na pewno ukarany bo przecież nie można niczego negować co przedstawia szkoła.
Wiem. Niestety sam też sobie pewne rzeczy za późno uświadomiłem, w szkole byłem przekonany, że po prostu jestem z WFu do dupy i wszystko spotyka mnie zasłużenie.
To samo. Nie przyszło mi do głowy, żeby nawet rodzicom powiedzieć, że nie chcę grać w kosza, bo się do tego kompletnie nie nadaję.
Nie jesteś sam!
Dzisiaj młodzież ma grupy na Fejsie (umarłe statuty, szkoły minimalne, etc) i może zapytać, czy to normalne jeśli czuje, że coś nie bangla. 25 lat temu nie było takich wątpliwości, człowiek czuł się śmieciem, był śmieciem, i to było normalne. I to kruszeje na naszych oczach, moje dzieci mają moje wsparcie!!!
@@marekpatek Taaa, żebyśmy jeszcze na tych grupach dyskutowali :/
Dzięki cudownemu WFowi mam obrzydzenie do większości aktywności fizycznych, jątrzę nienawiść koszykówki, piłki ręcznej, siatkówki etc. Boję się ćwiczyć przy innych ludziach i wstydzę się swojego ciała, dziękuję :). Ten film dał mi mega ulgę bo mogę posłuchać jak ktoś inny wypowiada się z taką samą myślą na ten temat, czytanie komentarzy pod tym filmem to także przyjemność.
Człowieku są różne formy aktywności fizycznej, dla mnie wf był nudny , później trafiłam na taniec nowoczesny chodziłam tylko po yo żeby się wypocić i posłuchać dobrej muzy - tobyła aktywność fizyczna, później fitness , wf mnie w ogóle nie zachęcił do ćwiczeń ale sama intuicyjnie czułam, że trzeba się ruszać. Szukasz czegoś dla siebie.
Matematyka:
- Proszę pani mogę do toalety?
- Absolutnie nie! Jeśli się potkniesz na tych dwóch metrach prostej podłogi albo niechcący utopisz w kiblu to to będzie moja odpowiedzialność! Nie mogę ci na to pozwolić!
WF:
- Proszę pana, możemy iść ćwiczyć na siłowni pełnej ciężkich sprzętów, których nie umiemy obsługiwać i będącej na tyle daleko, że jak coś się stanie to akurat nikt nie usłyszy, bez żadnej opieki?
- Jasne, macie tu klucz.
(Nic się nigdy nie stało, bo nie ćwiczyliśmy.)
Szkoła: jedyne miejsce na ziemi, w którym jednocześnie uczy się logiki i nią gardzi
Mój ojciec jest nauczycielem wf lecz nie takim zwykłym. Bo ma jednocześnie wykształcenie trenerskie. (Tak wykształcenie trenerskie a wykształcenie nauczyciela wf to dwie różne rzeczy). Nikt tak jak on nie krytykuje poziomu wychowania fizycznego w Polsce. Mówi, że wf jest prowadzony na Magistra skrót MG- macie grajcie. Jest to niestety efekt poziomu kształcenia nauczycieli. Nie potrafią trenować ani nawet zachęcić do ćwiczenia. Nie mówię już o tym, że perspektywa siedzenia spoconym na lekcjach też odpycha od ćwiczenia. No ale kto by plan układał tak by wf był na początku z przerwą na prysznic ( o ile jest w placówce) albo na końcu. Niee jeb w środku zajęć a potem matma i dwa angole nosz kurr.
Prysznice? W szkołach? Działające? Czyste? Nawet legendy nie głoszą, że czegoś takiego warto szukać.
@@toomex91 pozdrowienia z trzeciego lo w Rzeszowie. Tak, mamy przysznice. Czyste i działają. Wyjątek potwierdza regułę. A jak mówisz o podstawówce to masz raację
@@inkwizytorzfajalah9035 w każdej mojej szkole, od podstawówki po liceum, były prysznice, ale co z tego skoro nie było kiedy z nich korzystać.
@@toomex91 u mnie w szkole są sprawne i nie zamknięte
Prysznice nie są dla uczniów tylko dla zespołów które przyjadą na zawody.
Jedyne co "zyskałem" dzięki WF-owi w szkole to niechęć do gier zespołowych która się będzie za mną ciągnąć już chyba do końca życia :P
+1 grać w gałę nauczyć się nie i tak nie nauczyłem a ile było bulu dupy, że nie umiem grać to moje
@@coteraz8175 Strasznie frustrujące było to, ze na WFie po mnie jechali że byłem mniej sprawny fizycznie, ale odgryzienie się za ich mniejszą sprawność intelektualną oczywiście było niemożliwe :') Jeszcze żeby WFiści jakkolwiek reagowali na wredne zachowanie ze stron rówieśników, a nie ignorowali tego myśląc, że każdy MUSI wzorowo grać w piłkę x D
+1 i dodatkowo strach przed piłkami (no, właściwie przed dostaniem piłką mocno)
@@McJusti a myślałem że to ja jestem jakiś inny
Też przez WF nie cierpię większości gier zespołowych, zawsze jak wybierają zawodników to modlę się żeby nie wybrali mnie żebym se na ławce posiedział chwile. A tym bardziej nie nawidzę piłki ręcznej czy siatkówki (nikt mnie nie umiał nauczyć jak poprawnie zaserwować piłkę)
Aż miałem flashbacki z dzieciństwa jak mówiłeś o czekaniu jak skazaniec aż Cię łaskawie wybiorą do teamu podczas gry w piłkę. Do tego często gęsto jakieś głośne jęki w stylu OOOO NIEEE podczas gdy stoisz z drugim mniej skoordynowanym kolegą i robicie kwaśny uśmiech gdy dzieciak który akurat grał w wakacje w jakimś klubie więc lepiej kiwa teraz stoi niczym Neron i zastanawia się jak skierować rękę. W moim wypadku jeszcze o tyle absurdalne to było że byłem naprawdę dobrym sportowcem, uprawiałem amatorsko boks zdobywałem nawet okręgowo medale na turniejach. Ale w piłkę nożną po prostu jakoś mi nie szło bo też faworyzowała mniejszych chłopaków z lepszą koordynacją a ja już wtedy byłem wysoki. Raz się nawet pochwaliłem osiągnięciami w boksie wuefiście który dał mi klasyczne 2 na koniec roku (bo za cholere nie chciało mi się ćwiczyć na tych wuefach więc siedziałem jak skazaniec i wąchałem papierosy które Pan coach popalał na boisku). Efekt jedynie taki że cały przyszły rok zwracał się do mnie drwiąco na forum per 'wściekła pięść'. Patologia
Zgadzam się z twoim materiałem. WF w polskiej szkole to patologia. Co do WF-istów to pamiętam tylko jednego, który naprawdę w porządku. Podczas gdy inni wyśmiewali się ze mnie bo byłem otyły to on ciągle ich opiepszał a mnie wręcz motywował żebym ćwiczył dla własnego dobra. Na przykład jak osiągałem lepszy czas w biegach z każdymi kolejnymi zajęciami to mówił mi, że jest dumny że czynię postępy i dbam lepiej o siebie. Naprawdę super nauczyciel i człowiek. Było to w szkole, której (O IRONIO) najbardziej nie nawidziłem tzn. gimnazjum. Potem poszedłem do Technikum gdzie nauczycielem WF był typowy koks po AWF. Standard na zajęciach czyli: ci co dobrze grają w piłkę i są lepiej wysportowani to ich nagradzamy a tych gorszych olewamy i okazyjnie wyśmiewamy. Ale i tak największym CHAMEM był typ, którego mieliśmy w drugiej klasie technikum. Otyły spaślak dostający zadyszki po przebiegnięciu kilku metrów wyśmiewał się ze mnie, że ja się pocę podczas robienia brzuszków. Po szkole odpuściłem sobie ćwiczenia i wszelką aktywność fizyczną bo doskonale pamiętam WF ze szkoły. Dopiero od niedawna (od około 3 miesięcy) zacząłem regularnie chodzić na basen i stwierdzam, że przepłynięcie kilku basenów w moim własnym zakresie daje mi więcej relaksu oraz formy PRZYJEMNEJ AKTYWNOŚCI FIZYCZNEJ niż miałem kiedykolwiek w szkole. Jedyne co wyniosłem z WF-u to tylko chorą rywalizację, wyśmiewanie oraz obrzydzenie do wszelkiego rodzaju gier zespołowych. Do młodych ludzi rozumiem was, że WF w szkołach to patologia, którą należy zmienić, ale branie zwolnień lekarskich i nie ćwiczenie w ogóle w niczym nie pomoże. Chodźcie na basen albo np. na jakieś dłuższe spacery. Jak teraz o siebie nie zadbacie to potem może być za późno. Trenujcie dla SIEBIE a WF (w tym stanie w jakim jest) potraktujcie poprostu jako przedmiot do zdania i koniec.
Pozdrawiam i dbajcie o siebie bo nikt za was tego nie zrobi
Moje liceum. Moja wychowawczyni (!) wfistka. Pytanie ode mnie: "czy są jakieś dodatkowe zajęcia, żeby się doszkolić z wfu?" (bo byłam słabsza od moich koleżanek w siatkówkę, bo w podstawówce miałam głównie kosza i moje ciało siatkówki nie rozumiało). Odpowiedź mojej wychowawczyni (!) wfistki: "No nie, zajęcia dodatkowe są dla lepszych".
Czekaj, co? Jaka patologia.
Masakra
mialam to samo
Dodatkowe zajęcia : przychodzisz się doszkolić bo ci gorzej idzie, ale jesteś gnojony i wyzywany przez "lepszych" ponieważ osłabiasz im poziom
Pojebana odpowiedź, ale po pierwsze nie może ci zabronić przyjścia na sks. Po drugie (przynajmniej ja tak miałem do niedawna) samej gry uczy się... Grając. Byłem teoretycznie jednym z najsłabszych na siatkarskich sksach, ale trafiłem na POMOCNYCH "lepszych". Dzięki temu po miesiącu czy dwóch gram na w miarę przyzwoitym poziomie i nie odstaję od innych na WF-ie a jest wręcz na odwrót
Dla mnie najbardziej chora rzecz na wf to właśnie zmuszanie ludzi do robienia rzeczy których nie umieją albo po prostu boją się robić, u mnie to było stanie na rękach, albo jakieś dziwne wygibasy na drążku. I oczywiście było to na ocenę.
Lepiej pozwolić im siedzieć i klikać na telefonikach bo to wygodne, jeszcze się spocą albo zakwasów dostaną.
Podbijam - tez mnie zmuszano i nic z tego nie wyszło. Dorzucam jeszcze kozła i pomysł wfistki ze będziemy skakać w poprzek. Tak, nagle zacznę robić szpagat w powietrzu tylko ścięgna sobie pousuwam….
Dokładnie.... Przełamywanie siebie, pokonywanie własnych barier..... To jest to, kształtujemy charakter, budujemy pewność siebie.
Spotyka nas taka sytuacja w życiu...... Ja się boję, ja nie będę próbował, ja nie lubię...
Ale tu nie chodzi o to, żeby nie wymagać od ucznia aktywności fizycznej w ogóle, ale żeby zrozumieć, jakie kto ma ograniczenia i postępować odpowiednio. Trzymając się przykładu stania na rękach, wymaga to silnych mięśni ramion, brzucha oraz kręgosłupa, zmysłu równowagi i dobrej koordynacji. Ale na w-fie nie ma miejsca na to, żeby uczeń indywidualnie poćwiczył te mięśnie oraz równowagę, i stopniowo doszedł do momentu, kiedy będzie w stanie to zrobić. I jeden osiągnie to w tydzień lub dwa, inny w rok a inny w dwa lata. A jeszcze inny to w ogóle nie powinien tego robić, bo w jego przypadku może się to skończyć ciężką kontuzją albo kalectwem. Ale nie, w tym tygodniu uczymy się stania na rękach, a w przyszłym tygodniu sprawdzian, i ch...
Jezu, tak. Skok przez kozła, to jest moja trauma. Każdy po kolei, cała sala dzieciaków patrzy i podsmiechujki jak ktoś się wywali, albo nie potrafi przeskoczyć. Co to ćwiczenie w ogóle ma na celu
Dziękuję za ten film!
Sytuacja z gimbazy: na przerwie kolega niechcący przydeptał mi lewą dłoń. Coś chrupnęło, dłoń sina i spuchnięta, boli jak jasny chuj. A następne 2 godziny WF-u. No nic, idę do psora od fikołków, by pokazać fioletowy balon, który jeszcze przed chwilą był moją dłonią. WFista patrzy i mówi: "No ja tam różnicy nie widzę, ale chcesz to idź do pielęgniarki. Tylko jej tam, hehe, królewiczu, nie zemdlej". Gabinet pielęgniarski jest, ale piguły oczywiście nie ma, bo dzieciaki mogą sobie coś rozpierdolić tylko w poniedziałki i środy, ale we wtorki i czwartki to już nie. No to wracam na salę, a magister od przysiadów oznajmia, że przez 2 godziny lekcyjne będzie siatkówka. I oczywiście opierdolom że "chopie, co ty jednom rękom łodbijasz?!" nie było końca. Wróciłem do domu, starzy zabrali mnie do lekarza. Złamane kości śródręcza. Także tak. W ramach wychowania fizycznego przez 2 godziny grałem w siatkę ze złamaniem śródręcza. Nie czuję się ani szczególnie wychowany ani szczególnie sprawniejszy fizycznie po tych zajęciach.
23:25 Odblokowałeś mi zakazane trauma memory. Bo wf to nie tylko gnojenie kogoś kto nie jest dobry z wfu, ale świetna okazja, żeby na legalu zgnoić kogoś, kto już ma przesrane, niezależnie od jego umiejętności sportowych.
Ja na przykład, będąc chimerycznym i nielubianym dzieckiem ze względu na rozwijającą się nieleczoną chorobę psychiczną, zawsze byłem wybierany na końcu nawet do sportów zespołowych, w których byłem naprawdę dobry (świetny wpływ na poczucie własnej wartości)- a też nie raz widziałem, że klasowy "kujonek" był """przypadkiem""" popychany albo rzucany na ziemię przy piłce nożnej. Oczywiście zero reakcji ze strony wuefistów. Ugh.
Tak, WF był do tego wykorzystywany, masz rację. Taka bezpieczna przestrzeń dla ludzi lubiących dręczyć słabszych od siebie albo w jakikolwiek sposób innych. Ohyda.
@@KrzysztofMMaj skoro mamy perspektywę osoby zmagającej się z chorobą psychiczną, to wspomnę jeszcze o perspektywie osób nienormatywnych czy to płciowo czy seksualnie. Wf to było piekło, nawet jeśli rówieśnicy byli w porządku (tak było w moim przypadku). Szkoda nawet poruszać problem, jakim był wf dla osób niebinarnych lub transpłciowych. Wystarczy wspomnieć, że większość gejów, których poznałem w czasach nastoletnich dekadę temu, stawała na uszach byle dostać zwolnienie lekarskie z wf...
@@KrzysztofMMaj Albo co gorsza, ludzi bez empatii.
W podstawówce pokazano nam skoki wzwyż i wfistka stwierdziła, że mam naturalny talent, więc postanowiła mnie trenować. Wszystko było świetnie, polubiłam ten sport, łechtał moje niskie poczucie własnej wartości fakt, że z łatwością zostawiam innych w tyle... Do czasu aż koleżanka miała wypadek - złamała rękę. Po prostu źle skoczyła, ręka znalazła się pomiędzy korpusem a poprzeczką, dziewczyna upadła na materac, jednak ciężar i impet jej ciała złamał tę rękę.
Od tamtej pory zaczęłam się potwornie bać poprzeczki, bo czasami stracąłam ją łydką i ona podczas upadku na materac wpadała mi pod plecy.
Nie dość, że to bardzo bolesne doświadczenie, to ja okropnie bałam się, że za którym razem złamię sobie kręgosłup. Nie wiem czy to możliwe, ale do dzisiaj pamiętam ten strach.
Powiedziałam o tym wfistce, że rezygnuję, że to mnie za dużo kosztuje, to w zamian otrzymałam krzyk, że nie ma mowy, mam dalej trenować. Próbowałam się stawiać, jak były zapisy do eliminacji do zawodów na skalę kraju, nie wpisałam się, to ona mnie wpisała! Nie chciała odpuścić tak obiecującej zawodniczki, ale co mogłam poradzić na to, że mroził mnie strach? Ta wfistka się wściekała, że nie mam powodu do strachu, bo mam dobrą technikę i nabawię się co najwyżej siniaków. Ale ja już nie umiałam jej zaufać. Doprowadziła mnie do takiej ściany, że w czasie zawodów zaczynałam rozbieg i zatrzymywałam się tuż przed materacem. No nie umiałam się zmusić. Wfistka znalazła sobie inną zawodniczkę i dała mi wreszcie spokój, ale była bardzo zła.
Do niedawna od czasu do czasu skakałam wzwyż, ale z gumką zamiast poprzeczki. Gdy nie było tego lęku ani rywalizacji, czułam czystą przyjemność z tego sportu.
Aktualnie nie skaczę, oczekuję na rehabilitację - noszenie plecaczka przez 12 lat edukacji przyczyniło się do rotacji kręgów i dyskopatii, dziękuję, szkoło!
rel a propos plecaczek; teraz sam mam dzieci i jak widzę, ile 8letni grzyb nosi w plecaku, to mnie kurwica bierze; nie bede kontynuował, bo juz mi żyłka dygac zaczęła
@@gretchentruscott4274 mam młodsze rodzeństwo i mam dokładnie te same obserwacje... Te plecaki ważą po 6kg minimum, to trochę jakby polska edukacja przygotowywała do pracy w kopalni...
@@ola4141 no ale "szafki w szkołach" - gdzie tam, niedasie, no w innych krajach można, a tu niedasie; no ale może by kurwa uczeń nie musiał dźwigać 3 (!) osobnych podręczników do samego polaka (wszystko kredowy papier, ciężki, nie do pisania ołówkiem, na bogato - pozdrawiam wyd. nowa era), może by wszystko zmieścić w jednym a potem podzielić je na 10 części - niedasie; może w ogóle by wydać hajs na czytniki dla kl. 1-8 i udostepnić podręczniki w pdf? a ćw. mozna by na bieżąco drukować? ha? a może w ogóle by wypierdolić religię i zyskac 2h tygodniowo i zrobić wtedy powtórzenia poooodstaaaawy programooooweej i nie zadawać tyle do domu???? -
no i się wkurwiłem
@@gretchentruscott4274 pieniążki drogi Panie, chodzi o pieniążki. Podręczniki to taka machina do zarabiania pieniędzy, że ciężko będzie coś tutaj zmienić.
Kojarzysz pewnie te same podręczniki, ten sam tytuł, ale z dopiskiem "nowe"? Spróbuj kiedyś porównać oba egzemplarze. Okaże się, że jedyne, co zostało zmienione, to kolejność stron. No ale rodzice mają kupować nowe! Nowe wydanie, bo te stare są gorsze! Oczywiście, że gorsze, bo uczniowie skupują je od siebie i na tym księgarnie tracą.
No ale czytniki? Pdfy? Co też pan wymyśla, od 300 lat funkcjonują podręczniki papierowe i jeszcze nikt od tego nie umarł. *oczywiście teraz napakowałam sarkazmu*
Myślę, że wkurw jest adekwatny i ja też nieraz się wkurwiam, patrząc na męki mojego rodzeństwa albo na swoją mękę na studiach... Bo plecaki to jedno, ale poziom spierdolenia niektórych nauczycieli to po prostu hit... Moim zdaniem nauczyciele, tak jak policjanci, powinni przechodzic testy psychologiczne przed dopuszczeniem do pracy w zawodzie.
Tak wgl tyle hajsu, co moi rodzice wydali tylko na moje podręczniki, to spokojnie uzbierałoby się na komputer 1 generacji :)
O Jezu, ale mi aktywowałeś PTSD tym materiałem. WF kompletnie niszczy relacje między kolegami. Większość chłopaków miała mnie w szkole za frajera bo nie umiałem grać w piłkę, a nauczyciel zmuszał mnie żebym stał na boisku. Zawsze byłem stawiany na obronie, żeby nikomu nie wadzić. Jak mnie raz postawili na bramce na meczu międzyszkolnym i wykopując piłkę walnąłem samobója to musiałem się chować na przerwie żeby nie dostać wpierdolu. To mi przypięło łatkę ofiary na plecach, więc byłem targetem numer jeden do brania mnie na buty za rogiem, okradania, tzw spłuczek, etc.
Faktycznie mam fobię przed wysiłkiem fizycznym, nawet ponad dekadę po ukończeniu szkoły wyższej i teraz do mnie w końcu dociera, że to była wina WFu. Pieprzyć WF i pieprzyć bezużytecznych włefistów pozwalających a nawet cicho zachęcających do bullingu. To jest kwintesencja szkolnej patologii.
Miałem dokładnie tak samo, w gimnazjum. Jeszcze jak na złość trafiłem do klasy sportowej. Tak i też zawsze obrona lub bramka.
Co do stawiania na obronie, to obrońca jest właśnie od tego, żeby wadzić (ale tylko przeciwnikom).
@@hubertdec2433 ja wadziłem, ale niezamierzenie i tylko swoim.
Obrona na boisku się zgłasza. Do dziś dumnie ją reprezentuję, turtlując w strategiach, kampiąc snajperami i stawiając wieżyczki ogniowe w tower defensach. Let them all burn.
@@KrzysztofMMaj jak to tak przedstawiasz, to aż mnie kusi wejść do jakiegoś Battlefielda i zostać ochrzczony kamperską kurwą bez skila i honoru. Pozdrawiam wszystkich którzy tak jak ja przez te wszystkie lata grania w gałe na WtFie miały kontakt z piłką nie przekraczający łącznie 5 minut.
Pamiętam, jak moja mama chciała mnie nauczyć badmintona. Na początku szło mi słabo, no logiczne, to było zupełnie nowa umiejętność do nabycia. Ale jako że badminton to rodzaj sportu, mój mózg wszedł wtedy w tryb WFu, czyli stał się przerażoną jajecznicą niezdolną do logicznej myśli. Po każdym nieudanym odbiciu lotki moje ciało kurczyło się w sobie, głośno przepraszałam, rzucałam się za lotką jakby od tego zależało całe moje życie, a gdy nie udało mi się zaserwować kilka razy z rzędu czułam się jakbym miała zaraz umrzeć i na sto pro moja rodzina już zaczyna omawiać moje wydziedziczenie. Tylko że okazało się, że moja mama nie jest psychopatą, normalni ludzie nie wpatrują się w ciebie jak jastrzębie i głośno okazują dezaprobatę bO nIe OdBiŁaŚ rAkIeTą LoTkI tY jEbAnY pRzEgRyWiE, jak zrobisz sobie krzywdę i masz opatrunek nie łażą za tobą krzycząc że śmierdzisz (altacetem) i ostatecznie musisz ratować się tworzeniem persony samoświadomego klauna, który każdą porażkę komentuje "haha, patrzcie jaka jestem do niczego, ale beka :))))))))))". Po jakimś 8576954037698276583974 zapewnieniu, że naprawdę wyjebane, że nie odbiłam zaczęłam się rozluźniać i faktycznie zaczęło mi iść coraz lepiej.
Lubię badmintona. Mam natomiast PEWNE PRZYPUSZCZENIA, że za moją niechęcią do WFu stoi coś innego niż lenistwo.
Mnie raz wuefista, gdy nie potrafiłem sobie poradzić z jakimś bezsensownym ćwiczeniem, powiedział że sobie w życiu nie poradzę xD. Wystarczy uwolnić czas młodzieży i wtedy sobie za to lepiej wszyscy poradzą :).
O, to, to. Przy takim poziomie zapierdolu i robienia wszystkiego na czas i na ilość (a nie jakość) także WF będzie wylęgarnią patologii.
Wf w pigułce
-umiem kopnąć gałe tak, że koledze morde urwie
-super szósteczka
-poprawiłem liczbę podciągnięć z 1 do 15 i czas biegu na kilometr z 6 minut do 4 oraz zwiekszylem swoja wage z 50 do 64kg przy tym samym poziomie tkanki tłuszczowej
-nah 3, nie umiesz grać w gałe
A to chyba w gimnazjum miałem ocenę na podstawie postępu. Sprawdzian we wrześniu, styczniu i maju, podliczali jak się czasy/dystanse zmieniały. Czyli trzeba było na start zrobić słabo, by mieć dużą deltę. :P
też tak miałam. jeździłam na zawody z karate, ale nie umiałam w siatkówkę więc trójcyna :D
@@mtaus7337 No, przecież nie przyda ci się to całe karate, jak cie ktoś na ulicy napadnie to oczywiście masz go wyzwać na mecz siatkówki i wygrać! Co? Co tam mówisz? Karate to nie tylko walka ale filozofia? Dyrdymały!
U mnie było jeszcze:
*ja podchodzę do nauczyciela*
- Mam problem...
- Idź biegać.
Często jest odwrotnie i nauczyciele mają w d... czy umiesz grać w gałę
Wiele nauczycieli każe ci skakać przez kozła lub ćwiczyć inne bardzo niebezpieczne sporty i gry
Śpiewanie "Podstawa programowa" wychodzi Krzysztofowi coraz lepiej.
Dziękuję, ćwiczę przed lustrem, gdy nie patrzycie.
@@KrzysztofMMaj Heh
Co do rywalizacji. Miałam niedawno taką sytuację, że z powodu pandemii było nas tylko garstka zaszczepionych na wf-ie, więc wuefistka stwierdziła, że w sumie możemy mieć wf z chłopakami (których też wiele nie było). Graliśmy w siatkówkę. Na początku sędziowała wuefistka, było jak na standardowym wf-ie. Ale potem zastąpił ją wuefista od chłopaków, który znalazł banalny, lecz niesamowicie efektywny sposób obejścia rywalizacji. Otóż dokładał on punkty wybranym drużynom niezależnie od sytuacji na boisku. W tym momencie punkty całkowicie straciły swoją wartość i atmosfera od razu stała się lżejsza (nie żeby była jakaś ciężka wcześniej, jesteśmy raczej zgraną klasą, jednak rywalizacja i adrenalina robią swoje). Było więcej śmieszkowania, brak jakiejkolwiek presji, po prostu zabawa, gdzie wynik końcowy nie ma najmniejszego znaczenia. Takie podejście szanuję.
Moja dusza! Jeśli system jebie nas, należy system jebać back!
@@KrzysztofMMaj Poezja
Każdy ma inny charakter. Mnie na przykład nudzi sport bez rywalizacji.
U mnie WF wyglądał bardzo różnie w różnych szkołach, ale fakt faktem, lekcje wfu kojarzę bardziej negatywnie. Zaczynając od wyśmiewania się nawzajem rówieśników z powodu budowy ciała tego czy tamtego, ilości owłosienia, rozmiaru biustu u dziewczyn, poprzez monotonne i nudne ćwiczenia, w trakcie których co bardziej zaangażowani w grę koledzy potrafili wydrzeć się na ciebie przez całą salę, że źle kopiesz/ źle uderzasz piłkę. Byłem jedyną osobą w klasie, która lubiła kosza. Reszta monotonnie kopała w gałę i siatkę.
W Gimnazjum trochę pojawiły się elementy zumby, ale tylko dla dziewcząt, a spróbuj jako chłopak wyjść potańczyć to już się wszyscy śmieją - bo to przecież niemęskie. A potem na studiach poszedłem na zespół ludowy i brakowało chłopaków, dziewczyny w parach tańczą ze sobą, bo chłopaki nie chcą tańczyć, bo to niemęskie. Dzisiaj zrezygnowałem z tańca i chociaż za tym tęsknię, to zwyczajnie obawiam się do tego wracać. Jako dorosły człowiek nie mam już obawy przed rówieśnikami, bo dojrzalsi ludzie tak się z tego nie nabijają. Bardziej wiem, że jak pójdę na jakiekolwiek tańce bez partnerki, to dostanę łatkę kochasia lub desperata szukającego żony na zajęciach tanecznych - bo w jakim innym celu chłopak idzie na tańce? Od samej takiej perspektywy się po prostu odechciewa.
Tańce ludowe to tradycja i kultura. Wal na to co inni mówią ciesz się pasją załóż kanał na YT może zrozumieją twoją pasję
Ah tak, pamięta się te piękne lata bullyingu ze strony nauczycieli na każdym etapie szkolnictwa z powodu takiego że nie potrafiłam wykonać najważniejszej umiejętności jaką wynosi się ze szkoły - przewrotu w przód 🙃
Serio?Ja też!Aż mi się przypomniało jak moja wf-istka była tak bardzo wkurzona,że miałam z tym tak wielki problem że sama mnie przewróciła w przód A ostatecznie zdecydowała się wogóle nie wstawić mi oceny z tego zaliczenia(w podstawówce, w 4 klasie)
Ja za to nie umiałam rzucić odpowiednio daleko piłką lekarską, ale podciągnęła mi na dwóję po interwencji matki. Nie patrzyła na to, że byłam najdrobniejsza, że ledwo podnosiłam tę piłkę, a rzucenie nią mogło mi zrobić krzywdę. Ta nazwa piłka lekarska chyba pochodzi od tego, że można po jej użyciu wylądować u lekarza.
Piąteczka, ja też nie umiałam, a raz nauczycielka co miała mnie asekurować postawiła mnie na głowie i coś mi chrupnęło w szyi i tak się wystraszyłam, że nigdy więcej nie zrobiłam nawet przykucu do tego zasranego ćwiczenia.
@@behawiorystka98 Najgorsze jest to że do przewrotu należy *NIE* stawać na głowie
Pamiętam do tej pory jak koleżanka z liceum płakała bo została okrzyczana przez wuefistę że nie umie go zrobić. To był jeden z największych momentów nienawiści jakie w życiu czułam i to nawet nie ja zostałam okrzyczana!
Według mnie powinieneś wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy - tabelkach. Mam na myśli te tabelki, w których było napisane jak długi ma być twój skok w dal, żebyś dostał 5. Oczywiście wymagania tylko rosły w zależności od wieku. Miałam łzy w oczach, gdy po raz kolejny byłam oceniana według tej tabelki. Bo przecież te tabelki zawierają wyniki, które każda osoba powinna umieć osiągnąć. Szczególnie traumatyczne są dla mnie ćwiczenia na drabinkach, skakanie przez skrzynię i ćwiczenia, które wymagają ode mnie oderwania obu nóg od ziemi. Chcę mi się płakać już na samą myśl o nich, ale musiałam je wykonywać na oczach wszystkich, czując się do nich zupełnie nieprzygotowana fizycznie i psychicznie. Kolejną rzeczą, która dla mnie jest traumatyczna, jest to, że ZAWSZE na początku roku szkolnego, przed wystawianiem ocen i po wystawianiu ocen nauczyciel/ka podkreślał/a, że będzie oceniać zaangażowanie i chęci. Byłam zaangażowana maksymalnie jak pozwalała mi na to moja nienawiść do tego przedmiotu. A potem dowiadywałam się, że mam średnią 3.89 (oczywiście wychodzi ona z ocen wystawianych przy pomocy wyżej wspomnianych tabelek), więc mam 4. Między innymi w ten sposób straciłam zaufanie do wszystkich nauczycieli i nie wierzę w ani jedno słowo, które wypowiadają na lekcji organizacyjnej.
Nie miałem tych tabelek... nie wiedziałem, że coś takiego w ogóle jest prowadzone... Dobrze, że to piszesz.
O rany... demony z późnej podstawówki wróciły... nie miałem na szczęście kozła, czy ćwiczeń gimnastycznych, ale skok w dal i bieg na 100 m... JPRLD...
dokładnie, to najbardziej traumatyczna część z tego wszystkiego
pomimo ćwiczeń, zaangażowania, prób wciaż dostajesz 3 bo nie wpasowałeś się w tabelkę
najgorsza sytuacja jest wtedy gdy jesteś o rok starszym rocznikiem bo oceniają cie bardziej srogo i dostajesz gorsze oceny
Śmieszna sprawa z tymi tabelkami, jestem z rocznika 03, ale chodzę do klasy z 02. Kiedyś na wf w gimnazjum mieliśmy chyba właśnie skoki na ocenę i spytałam się nauczycielki, czy nie powinna mnie oceniać tabelką dla mojego rocznika to odpowiedziała, że nie, bo jestem w klasie z tym 02, miło :3
akurat ocenianie zgodnie z tabelkami jest bezprawne, tylko mało osób wie, a jak wie to nikomu nie chce się tego zgłaszać
Krzysztofie musisz koniecznie zrobić ten materiał o wyścigu szczurów! Czekamy niecierpliwie :3
Ah, yes. Płakanie w szatni to była moja pasja w podstawówce.
Przypomniałeś mi o najokrutniejszej lekcji w czasach szkolnych. Nigdy sobie nie radziłem w sportach zespołowych i nigdy nie sprawiały mi przyjemności, więc zawsze byłem wybierany ostatni i wyśmiewany. Każdy wf wiązał się z krytyką rówieśników i kompletnym brakiem reakcji ze strony nauczyciela.
I relate
Ja tam tak miałem i to zlewałem
I tak podczas meczu głównie łaziłem w kółko albo udawałem że biegnę za piłką
Chyba w liceum, wprowadzili zasadę, że na co drugich zajęciach wybierającymi drużyny byli najsłabsi. Wcale nie stygmatyzujące. ;) Nie dość, że koledzy przez dobór, to nauczyciel z namaszczenia. Potem i tak się stało z boku, by nie wadzić wybranym przez siebie co umieli kopać/rzucać.
Lepiej brak reakcji, niż u mnie reakcja pochlebiająca
WF to granie w "siatkówkę", podczas gdy wuefista robi cokolwiek innego
A przynajmniej tak jest u mnie
I potem się dziwimy, że są kontuzje i wypadki.
U mnie w tym czasie wuefistka paliła szluga za szlugiem.
@@KrzysztofMMaj Oj w historii moich złamań i zwichnięć 80% zdarzeń było po wf. 20%, czyli 1 raz to poślizgnięcie się na schodach
@@KrzysztofMMaj w gimnazjum dziewczyny z klasy brały udział w zawodach z siatkówki, więc było przez nie parcie na siatkówce na wf, a kiedy nauczyciel znikał, to był w sumie mobing na innych, którzy są słabsi i gorsi z siatkówki, popychanie, wyrzucanie siłą z boiska, wyzwiska i inne rzeczy, więc nie tylko kontuzje
Ja zachodzę w głowę jak dziewczyny dawały radę w siatkówkę. Ja jako facet grałem może z 2-3 razy w życiu i pomimo kilkudziesięciu prób nigdy nie udało mi się zaserwować piłki ponad siatką. Tylko łapa czerwona, spuchnięta i wstyd.
Definitywnie zgadzam się z tym, że uczniowie odbiegający od typowego wyglądu fizycznego nastolatka są oceniani niesprawiedliwie. Osoby chore, chudsze od rówieśników lub po prostu niższe są siłą wciskane w ramy zwykle ściągnięte z internetu. W "prawdziwym" życiu wszystko, od diety po ćwiczenia, jest dobierane pod możliwości. Od siebie dodam, że jako osoba leworęczna wszystkie sprawdziany z wf musiałam zdawać na prawą rękę. Nauczyciel nigdy nie zgadzał się abym np. dwutakt zdawała na lewą stronę. Stwierdził że to nie choroba i nie będzie mi "ułatwiał" sprawdzianu. Kiedy mu powiedziałam że to nie jest ułatwienie, i jeśli ręka nie ma różnicy to może reszta klasy zda sprawdzian z lewej to obniżył ocenę o jeden:) To jaką nienawiścią pałam do wszelkich sportów zespołowych z siatkówką na czele przez tego człowieka woła o pomstę do nieba.
Ooo, to ja też się podzielę historią... W szkole średniej miałam taką nauczycielkę wfu, która przeprowadzała nam trening jak dla klas wojskowych (do dzisiaj pamiętam pokonywanie sali gimnastycznej czołgając się, czego wynikiem były kolana całe w siniakach) ze skokiem przez kozła i gimnastyką na barierkach włącznie. Pamiętam, jak miałam ustać na rękach (mam naturalnie bardzo słabe ręce) i z zabezpieczeniem ze strony nauczyciela dawałam radę; pani jednak uparła się, że ona mnie przestaje zabezpieczać, bo nie o to chodzi w zaliczeniu - wynikiem tego był mój upadek na łeb na szyję i cudem uniknięcie złamania karku. Oczywiście, że dostałam za to opieprz. Polska szkoła tak bardzo.
Nie jestem w stanie pojąć tego, że w każdych innych okolicznościach za coś takiego można drugiego człowieka pozwać i wygrać w cuglach w sądzie, a w szkole nauczycielom się może upiec
Bo w polskiej szkole każdy ma być taki sam, od linijeczki. Nie za dobry, (bo wybitny to też kłopoty) nie za słaby, taki se o. Ma umieć policzyć ładnie, wierszyk zadeklamować... i stanąć na rękach bez asekuracji, choćby tych rąk nie miał, bo pani od wułefu kazała.
Moja mama chodziła do szkoły wstawiać się za mną u wfistki w podstawówce, bo nie umiałem przewrotów w tył i innych wygibasów. Było wiele powodów niezależnych ode mnie, zdrowotnych, fizycznych, psychicznych. Nie będę tu pisał autobiogrrafii, ale nie byłem zdrowym dzieckiem. Część z tych utrudnień i blokad była bez problemu do pokonania, ale nie w smrodzie, brudzie, hałasie, wśród zgrai wyjących małpiszonów kopiących piłki we wszystkich kierunkach. No i obowiązkowo na ocenkę.
CO BEZ MATERACÓW JAK TO 😮😮😢😢
No i ponad litr herbatki poszedł. Po pierwszym kubku powiedziałem sobie "po prostu przyniosę czajnik, tak będzie łatwiej"...
Smacznej herbatki
słuszna koncepcja
Krzysztofie, wspomniałeś przepocone szarfy, a mi przypomniała się pewna sytuacja, gdy podczas zajęć na dworze i grania w koszykówkę, nie było żadnych szarf i wf-ista nakazał jednej drużynie ściągnąć koszulki, żeby można było odróżnić kto jest z jakiej drużyny. No, tymczasem osoby z nadwagą, czy wstydzące się swojego ciała 🙂.
😱😱😱
Taka akcja to rzyg kompletny
Ja lubie patrzec na przeswitujacy stanik kobiet od potu ( ͡° ͜ʖ ͡°)
I zanurzyc sie w spoconych pachach kobiety zlizujac je.
Mam idealne rozwiązanie twojego problemu, wystarczy schudnąć. Przybranie na wadze nie zawsze jest naszym własnym wyborem (problemy życiowe, choroby etc.) ale świadome pozostawanie otyłym jest już w pełni świadomym wyborem dlatego nie należy obrażać się na cały świat tylko wziac się do rzetelnej pracy. Wtedy gwarantuje ci ze nie będziesz miał powodów do wstydu
@@wojciechukaszewicz2985 i magicznie schudniesz na lekcje wfu, bo tak ci się zachce
Po trzykroć - tak. Nie wiem, co dodać. Mam dokładnie taką sama historię i takie same wspomnienia. Dopóki w szk. podst. jeszcze było bieganie na krótkie dystanse, miałem jakąś niszę. Potem się skończyło i dalej klasyka - piłeczka taka, piłeczka sraka i kto ma większego siusiaka. I tak kurwa do końca uniwerku. Fun fact - mało brakowało a bym się nie obronił, bo miałem za dużo nieobecności na WF, tak że kurwa, kto w Polsce żyje w cyrku się nie śmieje.
A, i podbijam apel z 38:00. Aktywność fizyczna jest zajebista: biegi, rower, kalistenika. Proste, tanie i można robić to, co się chce. Tylko pro tip - srogo jbc tych wszystkich, którzy wciskają jakieś endomondy itp, (a ile miałeś na kilometr? a masz dobre kijki? ja mam, ty nie masz? a no bo ja mam, drogie były); jbc ich w prosto w środek okrężnicy.
Od 3 lat robię rzeczy dla siebie i jestem innym człowiekiem.
Takie podsumowania sprawiają, że widzę dodatkowe plusy bycia na wózku. Przynajmniej WF mnie ominęły xD
He he bo oczywiście nie wiedzieli i nie dowiedzieli się jak postępować z taką osobą najlepiej siedz sobie i obserwuj. Mnie nie ominą niestety WF wylądowałem na wózku 3 lata po odejściu z zawodówki 9 Lat już siedzę i szczerze mówiąc zapomniałem już jak się chodziło nie wiem jak u ciebie sprawa się ma ..Pozdrawiam
Juz słyszę tych wszystkich chłopaków, którzy uważają, że WF to był najlepszy przedmiot w szkole, a wszyscy którzy WFu nie lubią i nie lubili to po prostu słabeusze 🧡👑💪 pozdrawiam 👑
dziękuje za pozdrowienie.
Też ich słyszę, jak podają mi frytki🖤
W technikum grając w siatkówkę (zawody międzyklasowe) kolega uderzył mnie kolanem w plecy tak, że z bólu na chwilę zemdlałem i właśnie sobie przypomniałem, że leżałem sobie wtedy w kącie sali czekając na karetkę podczas, gdy gra była kontynuowana (raz chyba nawet piłką dostałem), no bo przecież show must go on
Och nie zazdroszczę, byłam świadkiem jak dziewczyna została popchnięta i przez co skręciła sobie kostkę, trzeba było zdjąć buta, wfista poszedł z resztą grupy na inną salę, zostawiając ją, a rodzicom powiedział że przewróciła się przez rozsznurowane sznurówki, drugi wfista który jest też nauczycielem BHP nie mógł uwierzyć w tamtego zachowanie i sam ogarnął sytuację, załatwił lód, chociaż nie był jej nauczycielem od wf
Od złych wfstów trzeba uciekać
@@monikamajdak1235 szkoda tylko że wsm zbytnio nie ma jak uciekać
Wybacz, ale się zaśmiałam
@@eureka9217 ja dopiero oglądając filmy Krzysztofa zdałem sobie sprawę, że to nie było okej, a wtedy w sumie podobnie zareagowałem i "kibicowałem" tym co grali
@@patrykpodgorni2117
Śmiałam się bardziej z absurdalności tej sytuacji, to wydaje się wręcz nierealnie nieodpowiedzialne
robię rewatch i aż mi się przypomniało, jak podczas wspaniałej gry zespołowej jaką jest zbijak jakiś kolega upadł mi pod nogi w taki sposób, że kolano wygięło mi się w drugą stronę. (w dodatku kolano w którym już miałem kontuzję stawu). Zgadnijcie, co zrobiła nauczycielka? "Ale przecież nic się nie stało, czemu płaczesz? Choć grAJ DALEJ BO DRUŻYNA CZAS I PUNKCIKI TRACI"
Zabawne, że robisz rewatch akurat teraz, bo szykuje się część druga będzie dziś
Po obejrzeniu Twojego materiału, przypomniałem sobie o moim nauczycielu wf z technikum z 3 albo 4 roku nauki. Taki wymoczek trochę, blondasek szczupłej budowy. Jak przyszedł do nas na pierwsze zajęcia to koledzy z klasy zareagowali, powiedzmy że dość nieprzychylnie. Nie słuchali go, jakieś podśmiechujki za plecami itp. Pamiętam, że ze wszystkich "wuefistów" to z nim najmniej było grania w cokolwiek, a dużo było właśnie ćwiczeń. Bieganie, rozciąganie, siłownia. I najlepsze właśnie było to, że on potrafił podejść indywidualnie, nie naciskał na rywalizację z innymi, tylko starał się pokazać człowiekowi co może usprawnić u siebie. Chociaż nie było to oczywiście na takim poziomie jak by mogło być, to patrząc teraz z perspektywy ponad dekady, gdy człowiek jest mądrzejszy, to był on takim zalążkiem tego jak wf powinien wyglądać. Nie wiem czy się potem zmienił, czy nie.
Druga rzecz, która mi się przypomniała, to to, że chłopaki traktowali wf jako moment do wyżycia się, bo jak inaczej nazwać napierniczanie z ponad połowy sali piłką w stronę bramki przeciwnej drużyny, a że zawsze byłem bramkarzem...cóż, powiedzmy, że doświadczenia były namacalne.
Szkolny wf jest tak zajebisty, że aż chce się na ławce siedzieć przez całą lekcję, najlepiej przez wszystkie zajęcia w semestrze
Jeszcze jedna trauma i mały absurd mi się przypomniał. Liceum, WF, skoki przez kozła, ale nie takiego zwykłego, tylko skrzynię wyższą niż większość dziewczyn w klasie. Na pytanie, jak nauczyciel sobie to w ogóle wyobraża, pytany przyniósł odskocznie i kazał się na niej wybijać... Wszystkie się bałyśmy, ale ostatecznie któraś skończyła pierwsza, ale ja miałam pecha; zachaczyłam samymi palcami stopy o skrzynię i poleciałam w bok na dechy z wysokości ponad dwóch metrów prosto na gębę, a materac amartyzujacy był po drugiej stronie. Straciłam przytomność, bali się mnie nawet dotknąć przez chwilę. Tyle dobrego, że wfefista tak się wystraszył, że już nikogo do tego potem nie zmuszał.
Ja jeszcze lepiej: odskocznia odjechała do tyłu, a ja poleciałem jak pocisk armatni prosto w kozła. Zresztą skok na długość przez kozła też mi cudnie wyszedł: już w połowie raczej spadałem niż się wznosiłem i prawie połamałem nadgarstki, ratując pewne istotniejsze organy od zmiażdżenia.
Ja tego po prostu nie robiłam. Udawałam, że mam zamiar skoczyć. Miałam w dupie ocenę, moje bezpieczeństwo wydawało mi się ważniejsze.
Ooo, tak, skok przez kozła! Coś poszło nie tak, wywaliłam się, więcej nie skoczyłam, dostałam w nagrodę szmatę.
Jebać panią i.c. ❤️
@@LetsRockDaHouse Miałam podobne doświadczenie, tyle, że z bieganiem na zaliczenie. Na sam koniec nauczycielka kazała mi przyspieszyć, więc zrobiłam tak jak mówiła...i się wypieprzyłam na tej bieżni, skóra na kolanach oraz łokciach była cała zdarta, bolało mnie jak szłam do toalety, żeby przemyć te rany wodą. I wiesz co? Dostałam pizdę.
Tak, doskonale to pamiętam. To było tak idiotyczne. Żeby skoczyć przez kozła trzeba porządnie wytrenować mięśnie. Ja nie byłam sprawna fizycznie jako dziecko, nie skakałam po drzewach, nie bawiłam się na trzepaku, więc aktywność na wf była dla mnie ogromną męczarnią. Dopóki nie poszłam na tańce i okazało się, że jednak z moją sprawnością jest wszystko okej…ech, szkoda strzępić ryja
Pamiętam wufeistę który nam kazał biegać, skakać, wrzucać piłkę do kosza i oceniał według swojej tabelki. Chuj go obchodziło, że biegniesz jak najszybciej potrafisz, czy masz dwa metry wzrostu czy 1.50m i jedną nogę to jak pobiegniesz w takim czasie dostaniesz piątkę a w takim mniejszym to dwóję.
Przy zabawie przy podstawie programowej stwierdziłem że będę brał kostkę gorzkiej czekolady (bo bardzo ją lubię i była pod ręką) z myślą "dobra, nie może być aż tak źle".
.
.
.
.
Już nie lubię gorzkiej czekolady
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Chyba muszę iść do lekarza
Dzięki szkolnemu wychowaniu fizycznemu nie dowiedziałem się jak biegać żeby nie rozwalić kolan, jak pływać, jak jeździć na nartach ani jak wykonać podstawowe ćwiczenia na siłowni. Za to dostałem 6 za turniej szachowy więc nie było tak całkiem źle :D a co do wf zdalnego - u mnie w rodzinie młoda z 8 klasy podstawówki miała trenować dwutakt wyobrażając sobie że kzołuje piłką, której fizycznie nie posiadała (sic!)
Co mają szachy do Wychowania fizycznego?
@@ironminecart2079 są uznawane za sport :D na pewno są bardziej sportowe niż kozłowanie wyimaginowaną piłką
Ja za to z WFu zapamiętałem jak robić przysiady, żeby całkowicie uszkodzić sobie kolana. :)
@@ironminecart2079 Moja najlepsza ocena z WFu to 6 z pisemnego sprawdzianu z zasad koszykówki - nauczyciel się wkurzył na klasę i "za karę" zamiast, no, wychowania fizycznego, była po prostu kolejna godzina wkuwania nikomu niepotrzebnej wiedzy na temat przepisowych rozmiarów boiska, itd.
Jak mamy Wf w szkole to gramy sobie w siatkę albo w nogę (rzadko) i podczas tego większość mojej klasy gra jak jacyś 5 klasiści. A kiedy mamy zdalnie to babka wysyła jakieś techniki zagrywki, przyjęcia etc.
Skrystalizowałeś wszystko, co myślę o WF-ie i to, z czego nie zdawałem sobie sprawy, że myślę. Dodam jeszcze coś od siebie: mierzi mnie, że uczęszczając do szkoły wyższej, jestem niejako przymuszany do podejmowania aktywności fizycznej na nieswoich warunkach. Nie po to zapisywałem się na studia, żeby teraz ktoś mnie rozliczał z tego, jak dobrze radzę sobie z kopaniem piłki czy posługiwaniem się rakietami do odbijana. Zapisałem się na nie, by zdobyć wiedzę i prawo wykonywania zawodu. Tymczasem od początku drugiego semestru pojawił się ten blok zajęciowy i okazuje się, że ocena z niego ma wpływ na średnią, którą (przynajmniej w domyśle) nalicza się właśnie za WIEDZĘ. Jest co prawda dobrze wyposażona siłownia, problem w tym, że wspomniane zajęcia odbywają się w terminie, który jest mi wybitnie nie na rękę... Jest przynajmniej możliwość zaliczenia tego we własnym zakresie - problem w tym, że nie mogę wybiegać iluś tam godzin, zgodnie z ich wytycznymi, a na koniec pokazać zapisu tras z Endomondo, oni chcą zaświadczenia, że w tym czasie UPRAWIAŁEM SPORT i PIECZĄTKI Z KLUBU za każdą sesję (no bo, umówmy się, przecież bieganie to nie sport - wszyscy o tym dobrze wiemy). A teraz, kiedy znowu mamy zdalne, uruchomił się protokół: "pogadajmy o rzeczach, które nigdy się wam nie przydadzą". Na szczęście jakoś udało mi się z tego wykpić bez pisania wypracowania z włefu (jak śmiesznie to nie brzmi), a sport zamierzam uprawiać z dala od uczelni i po swojemu. Ale nie piszę tego po to, by wylać tu swoją frustrację, nie tylko po to, w każdym razie - jestem po prostu zdruzgotany faktem, że nas, dorosłych ludzi "zachęca się" do aktywności fizycznej przymusem i narzuca się warunki, zupełnie jakbyśmy nie potrafili myśleć samodzielnie
Moje ulubione wspomnienie z wfu w liceum jest takie, że zawsze jak nauczycielka wychodziła z klasy, to wszystkie zatrzymywałyśmy się w miejscu i przestawałyśmy grać 😊
Ale... Jak to? Po co? nie mogłyście grać same?
@@KrzysztofMMaj to wina ujemnej motywacji do bycia przepoconym już o godzinie 7:30 :D
Nienawidziłam wf, okropnie mnie stresował i mam przykre wspomnienia z tym związane 😢
Na lekcji W-F nauczyciel poleca uczniom ćwiczyć rowerek.
Pan się pyta Jasia:
- Dlaczego nie ćwiczysz?
- Bo jadę z górki.
- Małgosiu, a ty?
- Mój tata jest prezesem i kupił mi rower elektryczny.
work smarter not harder
Mądry Jasiu. Uczmy się od Jasia.
Sigma Jaś grindset
- Stasiu, a ty?
- Łańcuch mi spadł
Najlepsze na moich wf były kary grupowe za tzw. brak dyscypliny. Oczywiście polegały na robieniu pompek do upadłego do końca lekcji. Dzięki takim zabiegom na następnych lekcjach panowała grobowa atmosfera. Za brak dyscypliny uważam oczywiście zbrodnie, czyli kopnięcie piłki od siatkówki
Ojjjjjj aż mi po prost staje przed oczyma atmosfera w szatni wraz z całą dynamiką wokół tej osoby co kopnęła piłkę. Ogólnie fajna praktyka, taka bardzo edukacyjna xD
Wf to dla mnie jedna z większych traum z czasów szkolnych... Na samo wspomnienie odczuwam straszny stres. Niestety trauma ta odbija się na moim dorosłym życiu, ponieważ nadal boję się aktywności fizycznej, boję się oceniania, bo zawsze byłam bardzo niezdarna i słaba fizycznie. Dzięki za film, przynajmniej wiem, że nie jestem z tym sama :)
Nasza nauczycielka WF chciała kiedyś nam urozmaicić zajęcia i ćwiczyliśmy lekkoatletykę, w tym rzuty rozmaitymi przyrządami. Odechciało się jej, gdy zobaczyła, jak rzucam oszczepem w poprzek.
Eh no i mi przypomniałeś że przez parę semestrów musiałem o 6 rano robić kilka wokół boiska żeby inżyniera zdać. A potem do 18 matematyki, Inżynierie wytwarzania, metrologie i inne fizyki.
Wfu w szkole nienawidziłem i był dla mnie traumą, szczególnie gdy nie potrafiłem się podciągnąć na drążku czy wisieć jakoś do góry nogami. Chciałem tylko to przeczekać, żeby w końcu moc wrócić do domu i, jak na ironię, pograć sobie w coś na boisku z przyjaciółmi z którymi chciałem to robić, na warunkach które lubiłem i które nie były dla mnie stresujące i poniżające. Coś jak z lekturami, które zastępowałem streszczeniami, żeby mieć czas na poczytanie sobie czegoś co lubię.
Ja miałam odwrotnie. Żeby zostać architektem wychodzisz z lodowiska o 21 wieczorem, w nieciekawej okolicy.
Ćwiczenia nie mogą sprawiać przyjemności... to ma być coś czego sie nienawidzi...
@@marekdyjor Cytując klasyczny tekst nauczyciela/rodzica: "ty nie masz tego lubieć, ty masz to umieć robić"
@@marekdyjor Biegam co drugi dzień po 5km, oraz codziennie ćwiczę wytrzymałościowo. Lubię to robić a szczególnie uwielbiam biegać. Z tego powodu nie uczestniczę na WF-ach, ponieważ jedyne co tam można robić to "haratać w gałę". Czy to znaczy, że to co robię to nie są ćwiczenia? WF to patologia i tyle w temacie.
@@marekdyjor to dlaczego lubie dzwigać ciężary i jestem byczkiem?
Musisz zrobić materiał o relacjach uczniów z WFu. To będzie mocniejsze niż Real Crime stories na YT.
podbijam
Podbijam. Ja przez caly czas nauki nie wiedzialam, ze zle biegam (praktycznie na palcach caly czas), bole lydek nie pozwalaly na zadne dluzsze dystanse. A tymczasem mialam w-ce mistrzostwo miasta w plywaniu grzbietowym i zawsze w czolowce rzutow kula i dyskiem...
JAK nauczyciele w-f mogli nie zobaczyc mojej blednej mechaniki biegu?! Dopiero fizjoterapeuta uswiadomil mi to kiedy mialam 27 lat!!I nie moge nazwac tych "treserow" ze szkol inaczej, maja magistra a jednoczesnie nie potrafia wyjasnic dzieciakom najprostszych rzeczy - jak biegac bezpiecznie i poprawnie...
@@vissennav Nie wiem co masz na myśli mówiąc bieganie na palcach. Technika z pięty na palce jest na pewno niepoprawna. Można to udowodnić w łatwy sposób. Buty z amortyzacją pojawiły się dopiero w XX wieku. Bez takich butów lądowanie na pięcie jest niemożliwe. Możesz to sprawdzić na sobie. Spróbuj biegać boso w domu. Automatycznie zaczniesz biegać na przedniej części stopy.
Do tego dochodzą problemy z kolanami. Przy lądowaniu na pięcie, część siły amortyzują buty, reszta jednak w pełni przenoszona jest na kolana i piszczele.
Wiele czynników może przyczyniać się do twojego bólu. Proponowałbym zacząć od zwiększenia ilości witaminy K i potasu w diecie.
@@chris4231 Ciezko slowami opisac o co mi chodzi. Biegalam praktycznie na palcach, z pieta w gorze, NIKT nie zauwazyl. Mialam 6 nauczycieli w-f, zaden nie zwrocil na to uwagi. To jeszcze nic, jako mloda nastolatka dostalam mRZS, bol byl straszny a nauczyciele stwierdzali, ze to wymowka bo nie chce biegac. Bylam powyzej sredniej z w-f, z jakimis tam sukcesami w sporcie (plywanie, jezdziectwo) ktore byly poza szkola, wiec najwyrazniej nie bylam warta uwagi...
W-f powinien rozwijac ludzi, nauczyciele powinni sie skupiac na podstawach, poprawnej technice, wyjasnic jaka rozgrzewka do czego i po co... Nigdy nikt nic nie wyjasnial. Rzucano pilke i... grajcie sobie...
@@vissennav Jaką technikę biegania uważasz za poprawną? Według mnie bieganie na piętę jest szkodliwe, a lądowanie na całej stopie trudne do wykonania i mniej efektywne od bieganiu na przedniej części stopy. Biegania dosłownie na palcach nigdy nie widziałem, jednak może byłoby ono najbardziej szkodliwą techniką, gdyby ktoś potrafił tak biegać. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
Jestem w liceum, I od lat najbardziej omijaną przede mnie lekcją zawsze był wf. W podstawówce byłam nie lubiana przez osoby z klasy, bo nie należałam do elity klasowej w której każdy albo perfekcyjnie grał w siatkówkę albo przyjaźnił się z kimś kto perfekcyjnie grał w siatkówkę. Trauma, do dzisiaj unikam tych przeklętych zajęć, z toksyczną nauczycielką. I mimo że uwielbiam tańczyć, to wf nienawidzę, wzroku tych dam klasowych które patrzą na ciebie i śmieją się, bo załatwiły sobie zwolnienie roczne albo mają okres 8 razy w miesiącu. Dramat
Ahh wf, moja ulubiona lekcja. Siatka na której dostawałem opr za to że stoje w miejscu, kiedy próbowałem ogarnąć gdzie leci piłka, a mój astygmatyzm i wada wzroku w tym nie pomaga. "NO DO PIŁKI TRZEBA PODEJŚĆ" xD
Cóż, odnośnie patologii z lekcji wf-u
W mojej 1 podstawówce ćwiczyliśmy na nieprzygotowanym do niczego szerokim, piwnicznym korytarzu podpartym kolumnami. Pamietam, że kiedyś grający w piłkę koledzy stłukli i zrzucili z sufitu niczym nie zabezpieczone, charakterystyczne długie oszklone lampy (bo na co komu zakratowana osłonka w takich miejscach). Uderzenie w jedną z lamp spowodowało reakcję łańcuchową i z sufitu poleciał cały rząd, wiszący na jednym kablu. Konsekwencje? A i owszem. Względem ucznia i rodziców. Nie względem nauczyciela, dyrekcji czy opiekuna, mimo że dzieciaki obsypało szkło. I tak to wyglądało za każdym razem. Gdy dziecko zatrzasnęło się w kantorku i musiano rozbić drzwi - płacili rodzice. Szatnie na wf zorganizowano nam bodajże dopiero w 3 klasie. A, plus o ile w ogóle zajęcia się odbywały, bowiem uczyła nas albo kobieta z doskoku na pół etatu, albo anglistka, albo matematyczka
Nawet nie wiem jak to skomentować
A jak wyglądała szatnia? Taka że w pół-remoncie czy w środku pomieszczenia wykuta studzienka kanalizacyjna?
Szkoła przetrwania
@@kingakieliszek3816 ściany obite kaflami łazienkowymi, bo zostały z remontu łazienek. Stan nie był tragiczny, ale była jedna na całą klasę, więc by się przebrać najpierw szły dziewczyny a później chłopcy, lub odwrotnie
Ale uczniowie to muszą mieć gotowy strój na WF
Jedyna prawilna rywalizacja, to "Muszę dobiec do tego miejsca zanim wyminie mnie samochód"
Dzięki za ten film, przypomniałeś mi i uświadomiłeś tym samym wiele rzeczy związanych z wuefem. Z dzisiejszej perspektywy to naprawdę szok, nie wiem jak to wytrzymałam.
Mam kilka dobrych wspomnień związanych z lekcjami wf, nawet ćwiczenia na korytarzu w 4. klasie były całkiem spoko, bo jeszcze wtedy chyba traktowaliśmy to trochę jak zabawę i nikt nikogo nie wyśmiewał, nawet jeśli ktoś gorzej sobie radził. Potem było już gorzej. W gimnazjum samo przebieranie się przed i po wf było straszne.
Wf na studiach to jest jakieś nieporozumienie. Moja uczelnia nie miała i pewnie nadal nie ma własnych obiektów sportowych, bo nie kształci w tym kierunku. Korzystało się z gościnności innych instytucji, a jak coś nie wyszło - zawsze można było ćwiczyć w jakiejś uczelnianej salce, w której grupa ok. 15-osobowa ledwo się mieściła. Z dopasowaniem wf do planu zajęć kierunkowych też były cyrki. Jeśli ktoś miał wf rano, to później pędził na zajęcia i nie sądzę, żeby był wtedy czas na jakiś prysznic (o ile w ogóle ten prysznic był). Jeśli pomiędzy zajęciami, to nawet wolę sobie tego nie wyobrażać. Wybór dyscyplin nawet spory, co do ich jakości się nie wypowiem, bo tak się złożyło, że uczestniczyłam w tym tylko przez jeden dzień (było to jakieś rozciąganie się w ciasnej salce na uczelni). Potem miałam zwolnienie i ostatecznie zaliczyłam ten przedmiot na zajęciach teoretycznych o zdrowiu, gdzie pisałam wypracowanka o witaminach albo robiłam jakieś dziwne referaty.
Warunek z wf, o ile pamiętam, był najdroższy ze wszystkich.
Nie rozumiałam i chyba nadal nie rozumiem sensu wf na studiach niezwiązanych ze sportem. Na "wychowanie" to już trochę za późno. Dorosły człowiek sam sobie zorganizuje aktywność fizyczną. O ile udało mu się do czasu osiągnięcia dorosłości całkowicie nie zniechęcić lub przełamać niechęć do aktywności fizycznych.
16:55 - Wybrałem rum
17:45 - Zaczynam widzieć niewyraźnie
19:00 - końcy mi się btelkaaq
19:30 -----===-000000dxzxc afaefgbh x sgwgrhrt51234579
Do 14 roku zycia grałam półwyczynowo w badmintona - z pewnymi sukcesami. Ćwiczyłam kung-fu i pływałam. Do klasy I gimnazjum to było brane pod uwagę. Potem babka - nomen omen matka Fabiana Drzyzgi - stwierdziła, że to, że uprawiam dodatkowy sport nie ma żadnego znaczenia żeby podnieść mi ocenę i obniżyła mi ocenę, bo nie mieściłam się w tabelkach. Dla mnie traumą był skok przez kozła, równoważnia albo jakieś układy taneczne. Wymyku i stania na głowie nigdy nie zrobiłam, bo wpadałam w panikę, jak miałam się odwrócić głową w dół. Gry zespołowe jak mogę, ale biegi długodystansowe to zawsze był dramat. Pamiętam też niesprawiedliwość w ocenianiu - podczas okresu, kiedy prawie rzygałam z bólu miałam zaliczać brzuszki na ocenę i zrobiłam o 3 za mało na 5. I już nie mogłam tego porawić. W gimnazjum nabawiłam się takiej traumy, że potem miałam zwolnienie z WFu od psychiatry, bo stwierdziła, że to może pogorszyć mój i tak nienajlepszy stan. Od tamtej pory mam problem z ruchem. Na siłownie nie pójdę, bo mi żołądek pod gardło podchodzi... Dziękuję szkoło.
Tak szczerze mówiąc to twoja aktywność poza szkołą nie powinna być brana pod uwagę. To tak jakby podwyższyć ocenę z angielskiego za to ze chodzisz na zajecia dodatkowe z anga. Podnosić ocenę z religii za to ze chodzisz do kościoła albo podnosić ocenę z plastyki za chodzenie do muzeum albo za rysowanie sobie w szkole.
@@arachnme12 Same treningi nie. Ale zdobywane przez ucznia nagrody w mojej szkole ZAWSZE przynosiły podniesienie ocen. Czy to w konkursach plastycznych (szkolnych lub pozaszkolnych), literackich i innych. Każda inicjatywa ucznia ponad, tfu, program powinna być doceniana i nagradzana.
@@urszulagiewon2783 jesli sa to zawody miedzy szkolne albo cos w tym stylu, to być może. Jednak jeśli ktoś zawodowo np. jeździ na desce i burzę udział w np. W reprezentowania kraju to nie. To tak jakby podnosić ocenę z informatyki 18 latkowi co w weekendy naprawia komputery albo tworzy strony internetowe.
@@arachnme12 niby dlaczego nie? Jak najbardziej powinno się to robić i podnosić oceny uczniom za samokształcenie, podnoszenie swoich kompetencji i umiejętności
@@arachnme12 moja nauczyciel z informatyki podniosła mi roczną ocenę, bo pisałam strony www, poza szkołą. A z dziennikarstwa miałam podwyższoną ocenę, bo pisałam i chciałam tworzyć coś więcej niż rozprawki. Z Wiedzy o kulturze miałam podwyższoną ocenę, bo interesowałam się muzyką i potrafiłam jak równy z równym porozmawiać z nauczycielem o Stingu, a z historii, bo miałam sporą wiedzę o kulturze i historii Starożytnego Egiptu. Żadna z tych rzeczy nie była stricte szkolna
Słyszałam o przypadku, gdy podczas pandemii uczniowie czy tam studenci w ramach wuefu mieli chodzić na spacery do lasu/parku i notować swoje refleksje. Podoba mi się taki pomysł na wuef.
Jak dobrze, że mój pan od WF w liceum był zdrowy psychicznie, i pokazywał nam nie tylko gałę i kosza, ale też unihokeja, badmintona, palanta i gimnastyki. Trochę to odwróciło moją niechęć do WFu z podstawówki, gdzie w 1-3 podstawówki raz dostałam piłką w klatkę piersiową, że aż nie mogłam przez moment oddychać (do dziś boję się piłki), a nauczycielka podczas gry w zbijaka kazała we mnie rzucać, gdy nie chowałam, żeby mnie z tego "wyleczyć" :)
W mojej edukacji WF ewoluował w "tą dobrą" stronę z każdą kolejną szkołą. Z podstawówki pamiętam głównie ten patologiczny obraz, ale w gimnazjum i liceum stopniowo pojawiały się te sensowniejsze aktywności, jak siłownia, basen, czy wprowadzanie po minimum z jak największej liczby możliwych dyscyplin sportu do zapoznania się, a nie tylko męczenie w kółko piłki nożnej, siatkówki i koszykówki.
Jednakże nigdy aktywności w postaci tych "głównych" gier zespołowych nie zniknęły, i patrząc wstecz mam wrażenie że było tak ponieważ spora część uczniów tego właśnie najbardziej chciało. I mam dosyć pobłażliwe spojrzenie na nauczycieli WF którzy ulegali uczniom i dlatego lekcje prowadzili tak a nie inaczej - w końcu wielu uczniów przeżywało męczarnie w szkolnych ławkach, dlaczego więc nie pozwolić im porobić tego co wielu z nich prywatnie lubi? (Nie wiem czy teraz jest to tak częste zjawisko, ale 15 lat temu dzieci nie siedziały aż tyle przed ekranami a wychodziły na podwórko kopać piłkę z dziećmi sąsiadów - przynajmniej z tego co pamiętam)
W tym aspekcie mam wrażenie że wyłania się obraz szkoły która na zwykłych lekcjach pozwalała odetchnąć tym nielicznym zainteresowanym nauką (jak mi), a dręczyła uczniów którzy nie byli tym zainteresowani. A potem dla równowagi, żeby wszyscy byli mniej więcej tak samo uprzywilejowani i tak samo dyskryminowani, na WF-ach była zamiana ról - męczarnia nieco bardziej gorliwych uczniów, i wytchnienie dla tych którzy zawsze woleli sport od nauki.
Wysunąłbym więc na podstawie powyższych rozważań śmiałą tezę, że patologie podejścia do ucznia na zwykłych lekcjach mogą być jednym z powodów patologii na WFie, i przez to zmiana tylko tej drugiej części może być jeszcze trudniejsza niż się wydaje.
Pozdrowienia dla Pana Krzysztofa od byłego studenta, parę lat na uczelni a nadal ciężko mi znaleźć porównywalnie dobrze prowadzony przedmiot, co Światotwórstwo w fantastyce :)
Tak, absolutnie: WF wyostrza patologie z innych przedmiotów i w ogóle patologię całego systemu. Nie mógłbym się bardziej zgodzić. U mnie tylko na studiach WF był względnie OK, ale to tylko dlatego, że był basen, a ja świetnie pływam. Hmmm. No właśnie XD
Pozdro serdeczne, dzięki za miłe słowa! Fajnie, że spotykamy się znowu dzięki CZcams'owi!
@@KrzysztofMMaj Na studiach zapisałem się do grupy koszykówki, jako że była to moja najmniej nielubiana gra zespołowa, a na wszystkie przyjemniejsze kursy oczywiście nie było już miejsc, gdy się doczekałem godziny zapisów dla nieuków. Byłem chuderlakiem, do czasu aż zacząłem robić na zdalnym, wtedy miałem max 55kg 1,8m. Najlepszy w grupie miał z 2,10 i 120kg żywego mięśnia. Pan wfista uważał, że stanięcie zapartym na boisku i wystawienie kościstego łokcia, by zmusić przeciwnika do zmiany kierunku lub wbicia się na niego, to faul z mojej strony. A gdy on wbiegał we mnie i odpychał w kąt jednym ruchem ręki, to nie było faulu, bo przecież był przy piłce. ;)
Na drugi semestr udało mi się zapisać na gimnastykę. :P
U mnie sytuacja z liceum, powszechnie uważanego za prestiżowe, "elytarne". Klasa maturalna - na WFie graliśmy w siatkówkę w zespołach mieszanych damsko-męskich. Źle przyjęłam serw od chłopaka (oczywiście serw bardzo silny :) ) i miałam bardzo mocny zbity kciuk prawej ręki. Na szczęście podejście nauczycieli było bardzo spoko, ale bolało i w rezultacie zostałam odesłana do szpital. Żadnego złamania a ni nic nie było, ale jednak dostałam nakaz noszenia ortezy na kciuk i nadgarstek prawej ręki przez miesiąc. Jako, że jestem praworęczna to orteza w znaczący sposób utrudniała mi pisanie długopisem. Tydzień po kontuzji miałam mieć sprawdzian z fizyki (a ja mat-fiz) i poszłam z tym do nauczycielki, opisuję sytuację, że nie za bardzo mam jak napisać ten sprawdzian, bo jednak świeża kontuzja, boli no i jeszcze usztywniona ręka. Na co moja ukochana pani fizyk mówi tak: "ojoj.. a lewą ręką nie dasz rady?" :)))
Jak powiedziałam, coś w stylu no sorry, ale jestem praworęczna i lewą ręką nie umiem XD to tak się tylko spojrzała i łaskawie pozwoliła mi napisać sprawdzian w innym terminie i bardzo nieprzychylnie ogólnie do mnie podchodziła. 10/10 Polecam
akurat miałem sytuację podobną gdzie źle przyjąłem piłkę ale za to miałem że kość z kciuka mi się odłamała,ale całe szczęście nauczyciele poszli mi na ugodę i miałem ustne testy w czasie kontuzji ale i tak jedna nauczycielka miała problem z tym wiec napisałem lewą ręka gdzie nie mogła się rozczytać z tego i dostałem za tą kartkówkę 1 :) bez możliwości poprawy bo zrobiłem to według niej specjalnie chociaż ostrzegałem
przysięgam moje ulubione momenty z tej serii to te w których Krzysztof robi canto cantare "Podstaaaaawy prograaamoooweeeeee eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee eeeee"
Całe życie w podstawówce na wf-ie uczono mnie że wychowanie fizyczne=sport (gała orlik etc.) co spowodowało u mnie długą niechęć do jakiekolwiek aktywności fizycznej. Dopiero od niedawna zacząłem cokolwiek robić ze swoim ciałem w postaci ćwiczeń fizycznych, praca nad mięśniami i tak dalej. I dalej nie lubię sportu oraz piłki nożnej. Uczono mnie na wf zawsze jak gra się w pierdoloną piłkę nożną której nie lubię ale nie nauczono mnie jak prawidłowo wykonywać pompki lub podciągnięcia by nie zrobić sobie kontuzji. O dobrej diecie nie wspominając.
To jest najgorsze właśnie, że mnóstwo osób ma takie doświadczenie - i potem cierpi na tym nasze zdrowie
A no należy jeszcze wspomnieć o tym że po zakończeniu lekcji wf w najlepszym wypadku mamy 20 minut aby trafić na kolejną lekcję. W najgorszym 5. Z tego względu nawet jeśli teoretycznie dostępne są prysznice to i tak nie ma opcji aby z nich korzystać.
Koncentrat z klepek? Zapach kilkudziesięciu przepoconych chłopów na lekcji matematyki w upalny dzień, to aromat szkoły!
@@Eedytka są, ale pytanie czy są w ogóle szkoly w ktorych sa prysznice
@@Eedytkau mnie jest jedną taka przerwa co trwa 20 minut
21:12 Dziewczyny oddelegujmy do siatkówki, bo jak miała w zwyczaju argumentować to wuefistka z mojego gimnazjum (będąca jednocześnie wybitną historyczką - tutaj bez sarkazmu), poobijają sobie nogi. A jak takie posiniaczone łydki będą wyglądać, gdy ubierzemy spódniczki...
Wybitny odcinek. Już dawno nic nie wzbudziło u mnie tak skrajnych emocji :)
Oooo, proszę, seksizm w szkole, nowe, nie znałem. Ale akurat ten seksistowski argument rozłożył mnie na łopatki.
Jak nierozsądnie z jej strony. Przecież przy siatkówce można sobie posiniaczyć ręce 😂
Moim ,,ulubionym zajęciem" były gry zespołowe . Jestem osobą, która ze względu na mój zbudowany inaczej układ nerwowy, posiada orzeczenie o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Moja niepełnosprawność może się charakteryzować między innymi problemami z motoryką małą i dużą, dyspraksją ruchową. Teraz jest coraz lepiej, ale gdy byłam dzieckiem i nastolatką nie było tak fajnie . Wychowanie fizycznie w szkole pamiętam fatalnie. Ponieważ nie miałam takiej sprawności jak inne dzieciaki, nie ze swojej winy a po prostu przez wrodzoną dyspraksję nie byłam w stanie wykonać niektórych ćwiczeń jak inni uczniowie. Do tego od zawsze byłam osobą z nadwagą, dzieciaki uwielbiły mnie dręczyć. Nawet jeśli nauczyciele cokolwiek reagowali co zdarzało się rzadko, grupa mnie nienawidziła . Byłam obwiniana za każdą przegraną grę. Wszycy się ze mnie śmiali, że jestem gruba, nieporadna, obrażana też byłam nie raz. Wyzwana od idiotek, kretynek i gorzej. Najgorsze były gdy zespołowe. Hałas, wrzaski, przepychanie się. Uważali , że stoję jak kloc i nic nie robię, a ja po prostu przy inaczej funckojnującym mózgu nie byłam w stanie im dorównać. Było za dużo bodźców, za dużo się działo i przerażało mnie to. Parę razy zostałam też określona jak świnia. Strasznie chciałam grupie dorównać, ale nie byłam w stanie. Skończyło się zwolnieniem całorocznym z wf, nienawiścią do swojego ciała, nie do wagi, ale do ciała z dyspraksją, oczywiście zaburzeniami odżywiania również, no i ogromną niechęcią do gier zespołowych i wgl jakichkolwiek ćwiczeń w gupie. Po dziś dzień nie mogę się przełamać żeby iść na grupowe zajęcia na siłowni. Chodzę tylko sama na zajęcia. Gdy poszłam na studia na pierwszym roku mieliśmy wf. Obowiązkowy. Bardzo dużo mnie kosztowało żeby chodzić na siłownię na zajęciach. Nie mogłam sobie poradzić i pierwsze dwa wf przepłakłam w szatniach. Mhmmmm..... Ciekawie skąd mi się to wzięło.
Ech, najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że takie historie są kluczowym dowodem na kompletną nieudolność tego typu zajęć, które w ogóle nie pomagają tym, którzy właśnie najbardziej tej pomocy potrzebują... dobrze, że nie zatracilas w stu procentach woli do ćwiczeń, ja tak miałem i przełamałem się naprawdę niedawno (ok 4 lat temu), gdy już było za późno.
Zgłaszam się jako osoba, która miała taniec na wfie: jedna godzina w tygodniu w podstawówce. :D Nienawidziłam wfu i nic mnie nie cieszyło tak, jak pogorszenie wzroku i zwolnienie lekarskie na całą resztę edukacji (gimnazjum i liceum, na studiach ze zwolnieniem musiałam chodzić na zajęcia korekcyjne zamiast klasycznego wf), ale akurat wfistka była sprawiedliwa i robiła, co mogła. Uczyła nas tego przeklętego tańca (cza-cza, walc, polonez, polka i costam jeszcze), sprawdziany z koszykówki czy siatki miały element sprawnościowy (gra) i teoretyczny (trzeba było sędziować, czyli znać zasady), SKS był szansą na podciągnięcie oceny (jako wykazanie, że się staramy), itp. A co najważniejsze, nie oceniała według tabelek tylko progresu: jeśli przebiegłam 100 m szybciej niż w poprzednim semestrze - 10 pkt, jeśli gorzej, ale dobiegłam - 2 pkt (często wszyscy czekaliśmy na osoby najsłabsze i najwolniejsze - solidarnie, kibicując, bo liczyło się to, że ktoś próbuje i się nie poddaje). Dopiero na koniec roku z punktów wychodziła ocena, można było coś poprawić, etc. Nigdy później nie słyszałam, by ktoś miał podobny system i wiem, że dzięki niemu wf był trochę mniejszą traumą (kocham pływać, jeździć na rowerze, chodzić kilometry, ale rywalizacja i wizja, że przez brak predyspozycji mam być oceniana negatywnie to było za dużo. W dodatku przez słaby wzrok miałam problem np. z siatkówką bez okularów). Przedmiot do zaorania. W dodatku w przypadku dziewczyn dochodzi ten dodatkowy stres powiadamiania, że jest się niedysponowaną, bo okres; czasem niektórzy nauczyciele komentują, że COŚ CZĘSTO TE MIESIĄCZKI (bo zapisują, a jak!), więc już w ogóle dramat. Temat rzeka 👀
Często?! BO JAKBY Z DEFINICJI WYNIKA, ŻE SA RACZEJ REGULARNE... Ręce opadają na takie bzdurne i chamskie w gruncie rzeczy uwagi
Mam nadzieje, że poruszy pan temat informatyki w szkole i jak w dużej ilości szkół, kończy się ona na znajomości painta/worda/excela
Jak ja nawet excela nie znam xD a mam 25 lat, infe miałam od 4 klasy podstawówki
Zgadzam się, przynajmniej w moim przypadku faktyczna nauka informatyki dopiero zaczęła się w liceum .
Miałem w podstawówce wuefistę, który nie panował nad emocjami, największy klasowy twardziel nie czuł się komfortowo na tych lekcjach. Raz pan wypłacił koledze liścia - taki był urażony. Później go przeprosił w cztery oczy. Jakiś czas potem dowiedziałem się, że gość umarł na zawał serca krótko po czterdziestce. Nikogo to nie zdziwiło. Do dziś dziwi mnie za to, że był wieloletnim pracownikiem placówki. Inny wuefista z tej samej podstawówki - tego lubiłem, bo widząc, że sobie nie radzę, ignorował mnie - nie zareagował w żade sposób, kiedy klasowy herszt podczas rozgrywki nagle wypłacił mi gonga i kilka furiackich kopniaków, za niezłapanie piłki. O! I tym sposobem przyszedł mi do głowy temat na następny odcinek: Krzysztofie, może dobrym tematem jest rodzicielska nieświadomość, że w szkole powstają dziwne, trwałe, i niebezpieczne czasami hierarchie? Polecam estoński film 'Nasza klasa', był kiedyś za darmo na yt.
O tym jak bardzo nauczyciele i dyrekcja nie reagują, albo jak już reagują to w patologiczny sposób na znęcanie, przemoc czy uzależnianie to można księgi pisać
Wszystkie moje traumy, jakie mam w wieku 28 lat mają swoje źródło właśnie w sposobie prowadzenia tych wszystkich "wuefóf", gdzie prócz wyśmiewania mnie, wchodziły jeszcze rękoczyny. Wybieranie mnie jako ostatniego do drużyny to był już klasyk.
O to ja też. Nawet już w pewnym momencie mnie nie wybierali tylko jak wszyscy inni byli w drużynach to zaczynali ustawiać się na boisku, a ja miałam dołączyć do tej której kolej na wybranie była. Czasami zaszczycono mnie przewracaniem oczu, albo pomrukami "oeesuuu". Nie miałam nadwagi, nie miałam jakichś chorób przewlekłych które mi utrudniały ćwiczenia i pod tym względem nie odstawalam od innych. Zwyczajnie mnie nie lubiano i na wf to wychodziło najmocniej
@@agnieszka5656 Gdy już graliśmy w przysłowiową "gałę" na dokładkę próbowano mnie jeszcze ośmieszyć.
"Ale czego boisz się tej piłki, przecież cię nie ugryzie", chwilę później wybito mi nadgarstek piłką, wprawdzie mnie nie ugryzła, więc wf-stka nie kłamała, miesiąc w gipsie, NO ALE PRZEŻYŁAM. Od tamtej pory osiągnęłam mistrzostwo w zbijaka, zderzenie z piłką sprawiło, że byłam SILNIEJSZA, MOCNIEJSZA, SZYBSZA, SIŁA, SPORT, ENERGIA - bo bałam się tak bardzo piłki, że byłam najlepsza w uniki i w efekcie, nie dało się mnie zbić. Moja przyjaciółka, z gimnazjum, również miała ponowne zahartowanie spowodowane bliskim kontaktem z okrągłymi obiektami z gumy, więc biada drużynom, które nas rozdzieliły, ponieważ po 30 minutach robienia Neo z "Matrixa" i szalonych popisów naszych umiejętności rzucania owym obiektem, kończyło się remisem. Za każdym razem. I tak przez trzy lata. W liceum z kolei, robiłam wszystko byle na wf-ie nie ćwiczyć, a gdy już nie mogłam spojrzeć nauczycielce w oczy, że znowu nie ćwiczę, to po prostu nie przychodziłam do szkoły. Czasem na cały dzień. Niekoniecznie kończyło się tak, że jak musiałam ćwiczyć to miałam łzy w oczach, gdy już zmuszono mnie do ćwiczeń, to robiłam absolutnie wszystko, by się nie zmęczyć, by możliwie jak najbardziej obśmiać tę lekcję, najlepiej ją zniszczyć lub przerwać, kręcąc sobie bekę ze wszystkiego, co się tylko dało. Myślę, że moja nauczycielka wychowania fizycznego, mimo że byłam, przysłowiowa noga, ze wszystkiego i każde zaliczenie przechodziłam robiąc kółka przez kilka godzin lekcyjnych, to odetchnęła z ulgą. Dzięki mojemu pięknemu bieganiu ominęłam skoki przez kozła, rzuty piłką lekarską, skoki w dal i inne rzeczy, które albo złamałyby mi nogę, albo serce.
Patologia jest że na studiach nawet jak byłeś chory i masz zwolnienie to musisz odrobić dosłownie każdy wf pod groźbą powtarzania całego semestru, byłam też światkiem na wf (na AGH bagatela), że gościu wyprosił z zajęć dziewczynę, bo spóźniła się 5 min przez krakowski autobus (a kto z Krakowa ten zna ich punktualność).
Patologia jest to ze na studiach jest wf
Ja zmieniałam kierunek studiów i wfista stwierdził, że nie przepisze mi godzin (jako powód oczywiście podał coś w rodzaju, że jestem leniwa). Tymczasem ja po prostu nie widziałam sensu dojeżdżania na basen ponad godzinę (zupełnie inna strona Krakowa właśnie) jeśli mogę iść na basen, na który mogę dojechać w 20 minut :) Na szczęście akurat na roku z wfem rozpoczeła się pandemia i mogłam sobie na spokojnie zaliczyć wf przesyłając nagrane trasy z jazdy na rowerze.
Pewną ciekawą anegdotką jest to że jedyne co wykształcił we mnie w-f w klasach 4-8 i 1 liceum była tylko walka o wygraną np:w piłce nożnej za wszelką cenę nawet czasem kosztem zdrowia innych kolegów kiedy ich faulowałem tylko po to żeby wygrać mecz co mija się trochę z PODSTAWĄ PROGRAMOWĄ która miała wykształcić zasady gry fair play i umiejętność podziękowania za grę (na pewno podstawa programowa nie przewidziała tego że jakiś zdenerwowany przegraną uczeń pośle rospędzoną i twardą piłkę do piłki nożej w głowę kolegi) .
A trenerzy nie przejmowali się stanem głowy kolegi po uderzeniu piłką czy kolanem kolegi który wydupił się z całej siły nim o twardy parkiet sali gimnastycznej po faulu .
Mam w tej chwili lat 16 i nie jestem w stanie odleźć pozytywnych cech jakie wykształciło we mnie wychowanie fizyczne.
Hmm może to dlatego że przez 4 lata szkoły podstawowej i rok liceum
zamiast rozwijać się fizycznie jak w zamyślę tego przedmiotu powinniśmy, grałem w siatkówkę i piłkę nożną na przemian.
Więc pytanie jest jedno dlaczego dzisiejszy w-f wygląda tak a nie inaczej.
Przecież za umyślne faule są kartki
@@borczuch1 Kartki na wfowym meczy nie istnieją. Podobnie jak coś takiego jak spalony
@@panlis6243 no wiesz zależy czy grasz na hali czy na boisku/orliku bo wiesz dziwnie jest granie na spalone na halli
"Ale pozwólcie, że podejdę do tego od strony, na której się znam najlepiej i która mnie najbardziej interesuje - od gier wideo mianowicie 😊" - ja na polskim za każdym razem wybierając ten temat rozprawki, w którym proszą o przykłady z "tekstów kultury", a nie "tekstów literackich", żeby móc przytaczać gry
Niesamowite jest, jak to, że podczas 30 minut oglądania youtuba mogę nauczyć się więcej o wysiłku fizycznym, niż przez całą edukację w szkole na lekcjach WF.
No i czas na oglądanie, pozdrawiam innych oglądających.
Przypomina mi się sytuacja gdzie w trakcie grania w piłkę nożną na lekcji wf-u niefortunnie kopnęłam kolegę w nogę i złamałam sobie kość w śródstopiu. Ból był tak przepotężny, że nie mogłam chodzić a nauczycielki nawet przy nas nie było i całego zajścia nie widziała. Gdy po przerwie jedna z osób powiedziała wf-istce, że mnie noga boli tak, że nie mogę chodzić to wysłała mnie do pielęgniarki, która to nic nie stwierdziła i kazała mi iść dalej ćwiczyć co musiałam ćwiczyć przez jeszcze jedną godzinę. A potem noga w gipsie na 2 tygodnie i ferie zmarnowane. Nie pozdrawiam mojej wf-istki z podstawówki
Przed chwilą słuchałam creepypasty, ale wspomnienie w-fu dało większą gęsią skórkę. Obecnie moje dzieci nie przechodzą tego koszmaru, bo istnieje ED :) I serio niech kto może wybiera tą opcję, bo to wybawienie od typowych szkolnych absurdów. Zamiast absurdów w-fu spacery, rowery, dbanie o dom i ogród, czasem pływanie czy łyżwy lub wyprawa na siłkę czy co tylko kto lubi :)
Najgorszym wf-em na jaki udało mi się trafić w całej mojej edukacji był basen w gimnazjum.
Zabierano nam obydwie przerwy żebyśmy przeszli przez łącznik i mieli czas się przebrać, bo 45 minut trzeba było spędzić w wodzie. W przebieralniach był grzyb, syf i nie było żadnych zasłon/kabin żeby przebrać się w prywatności. Jedyną opcją było pójście do ubikacji i przebranie się tam, ale to z kolei był wyścig, ponieważ kabiny były tylko dwie. Niestety, ponieważ było to gimnazjum, i właśnie ludzie zaczęli kupować smartfony, uczniowie w przebieralni robili zdjęcia innym nago. Dlatego też po klasie zaczęły krążyć moje, i kilku innych dziewczyn, nagie zdjęcia z przebieralni. Wfiści przejęli się tym tak bardzo, że wcale. No ale ci ludzie wpadli też na pomysł żeby, sprowadzać osoby niećwiczące do hali basenowej, więc ludzie z astmą i uczuleniem na chlor musieli siedzieć w gorącym pomieszczeniu wypełnionym oparami z chloru, tak więc🤦♀
Taka ciekawostka, moje gimnazjum było w tamtym czasie w jednym z top 10 najlepszych gimnazjów w województwie mazowieckim i utrzymywało się w tym rankingu przez kilka lat z rzędu
Dziękuję za ten materiał Krzysztofie. Jako że kończę, kolejny już, etap edukacji mogę pozwolić sobie na wysłanie tego filmu mojej wf-istce. Mam nadzieje, że wykorzysta tą okazję do refleksji. Dzięki raz jeszcze, i życzę tobie utrzymania tej jakości contentu.
Jako wojskowy zajmujący się szkoleniem podstawowym przychodzących do nas żołnierzy powiem że niestety wszystkie te patologie poruszone w tym filmie prowadzą do jednego... Społeczeństwo jest tak mocno zrażone do ćwiczeń że z roku na rok coraz częściej dostaje ludzi, którzy są niezdolni do wielu normalnych aktywności fizycznych bo nie potrafią właściwe podnieść ciężkich rzeczy by sobie krzywdy nie zrobić, o marszach już nie wspominając
Krzysztofie wypowiedziałeś tutaj wszystkie moje przemyślenia dotyczące WF w szkole ORAZ sportu lokalnego. Zacznijmy od WF. Moje przeżycia są bardzo zbliżone do tego co powiedziałeś. Mogę tylko dodać, że w LO było trochę lepiej, bo nie graliśmy tylko w nogę, ale też w siatkówkę, co akurat lubię. Z tańca ta tak jak mówiłeś - polonez przed studniówką. Jednak do tego mieliśmy w szkole mini-siłownię oraz robiliśmy pewną ogólną gimnastykę. Za to rzeczy, które działy się na wcześniejszych etapach to była ogólna masakra. Szczególnie, że co chwilę ta nieszczęsna noga, a potem nagle: rzucamy piłką na oceny. Albo skok w dal. Albo cokolwiek innego. Czy ktoś z nami przećwiczył technikę? Wyjaśnił jakie błędy popełniamy? A po co, a na co to komu. Kuźwa, to tak, jakbym ja poszedł prowadzić matematykę, omówił mnożenie ułamków, a potem zrobił sprawdzian z twierdzenia Pitagorasa. I miałbym, całkiem słusznie, kolejkę wkurzonych rodziców pod drzwiami. W tym przypadku nikt tego absurdu nie zauważa. Na studiach było zdecydowanie lepiej, było dużo sekcji do wyboru, więc miałem albo siłownię, albo lodowisko, co całkiem miło wspominam. Jednak wszsytkie te lata edukacji nie nauczyły mnie nic, za to skutecznie zniechęciły do aktywności fizycznej. I pewnie, gdyby nie fakt, że w pracy mam kumpla, która na siłkę chodzi od 16 roku życia, to dalej bym nic nie robił. Tylko on sporo o tej siłce opowiadał no i w końcu, w wieku 28 się wybrałem. Co się okazało? Zupełna tragedia. Nie potrafiłem nawet przysiadu zrobić poprawnie! Żeby się nauczyć techniki i krzywdy sobie nie zrobić, przysiady robiłem mając piłkę między moimi plecami a ścianą. W końcu się nauczyłem, nawet do tego stopnia, że potrafię stanąć na piłce do fitnessu (tej takiej dużej) i na niej robić przysiady. Dodatkowo wyleczyło mnie to z niezdrowej rywalizacji w sporcie oraz wstydu. Teraz nie mam problemu, żeby pójść na siłkę i korzystać z kimś ze sprzętu na zmianę i używać na przykład połowę obciążenia. Podsumowując tą część, jeśli ktoś chce zacząć się trochę ruszać, polecam siłownię. Niestety, na początek dobrze mieć trenera, a to kosztuje.
W kwestii sportu lokalnego, obserwuję jaki raban podnosi się w Rybniku, gdy prezydent obcina dotacje dla klubów sportowych. Argumenty oczywiście, że jak to tak, dzieciaki będą grube, nic tylko będą siedzieć przed kompami itd. A ja siedzę i się zastanawiam, czemu miasto ma dotować prywatne kluby, w tym klub żużlowy!
I na koniec. Miałem w klasie w LO siatkarzy profesjonalnych. Pewnego dnia, jeden z nich narzeka na jakąś kontuzję. Ja do niego, z przekąsem mówię: "sport to zdrowie!". W odpowiedzi usłyszałem: "nie, nie, ruch to zdrowie, sport to kalectwo". Let that sink in.
Dla mnie w liceum WF był koszmarem. Byłam i jestem nadal malutka i pulchniutka. Nauczycielka zawsze się mnie czepiała i wyśmiewała to, że mam krótkie nóżki, duży tyłek. Jak biegaliśmy wokół stawu to zawsze byłam na końcu to wspaniała pani nauczyciel brała mnie "za fraki" i zmuszała do biegania na samym początku. Do tego stopnia WF mnie przerażał, że po prostu z niego wagarowałam. Jak się już pojawiłam na tym cholernym WFie to musiałam usłyszeć, że "o kto to nas odwiedził" i podobne teksty.
Ach tak, jakże wybornie! Nadszedł dzień, gdy plebejska widownia nareszcie będzie w stanie doświadczyć wyczekiwanego, legendarnego już dzieła Arcymagosa, o WFie.
W plastyku (nie spodziewałam się tego) w pierwszej klasie uczył mnie świetny nauczyciel. Miałam dobre wyniki ćwiczeń, ale od kiedy zaczęłam chodzić do dwóch szkół - plastycznej i muzycznej - moja forma drastycznie spadła. Dlaczego? Ze zmęczenia? Otóż nie. Miałam bardzo głęboką anemię, która narastała w moim ciele prawdopodnobnie od siódmej klasy podstawówki. Do tamtej pory znosiłam wszystkie ćwiczenia fizyczne, jednak ten jeden moment, kiedy moje obowiązki zaczęły dotyczyć nie tylko jednej szkoły średniej, a dwóch zaczął mnie obciążać i wykańczać nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Doszło do tego, że po jednym okrążeniu niewielkiej sali nie mogłam złapać oddechu. Na szczęście wf-ista, który jest doświadczonym trenerem zauważył to, i kazał mi zbadać krew u lekarza. Anemia w tym momencie była tak silna, że w każdej chwili groziła mi białaczka z niedoboru żelaza. Spędziłam 2 tygodnie w szpitalu, ale gdyby nie ten człowiek, nawet nie wiedziałabym co się dzieje, a moi rodzice z własnej inicjatywy, ani nawet gdybym ja zaproponowała wizytę u lekarza, nie zrobiliby tego, bo sami nie umieliby ocenić mojego stanu zdrowotnego. Szanuję tego człowieka, który mi pomógł, lekcje prowadził bardzo mądrze i zawsze nas instruował co do ćwiczeń, a także opowiadał o wpływie każdego z nich na nasze ciało. Reagował, kiedy coś złego się działo. Niestety zmienili nam nauczyciela wf-u, który tylko wstawia np za brak stroju, a reszte lekcji pyka sobie na telefonie://
7:50 To znaczy, ja bym polemizował, że akurat gra w siatkówkę czy w nogę spokojnie może zastąpić bieganie (nie siłownię) jako cardio, natomiast. Let's be real. Jak człowiek jest dorosły, to nawet znalezienie terminu raz na miesiąc żeby z małą grupką wyjść na piwo graniczy z cudem, spiąć grafiki 12-stu osób żeby skompletować drużyny do siatkówki raz w tygodniu jest po prostu niewykonalne.
Ogólnie gry zespołowe są fajne, mają historię sięgającą zarania ludzkości, w teorii to bardzo dobry pomysł na wf. W praktyce...- cóż xD W praktyce dziewczyny grają w siatę, chłopaki grają w nogę, lekcja za lekcją, przez całe lata, piłowane to samo z minimalnym bądź zerowym wkładem od nauczyciela (z wyjątkiem zaliczeń gdzie są np. biegi albo pompki), najlepiej jeszcze w środku dnia, żeby potem na 3 godziny matematyki lecieć upoconym, a jak akurat nie lubisz tych dwóch gier, to chu- to masz problem.
Ja miałem różne wf-y w życiu, z różnym poziomem olewania od wuefistów, i sam też odniosłem ciężki uraz podczas zaliczenia- w biegu na kilometr odkleiła mi się siatkówka w oku z wysiłku. Nie polecam. Ogólnie ja bym najchętniej widział wf jako opcję opt-in, chcesz ćwiczyć to super, nie chcesz to nie, a już na pewno nie oceniać nastolatków, którzy w tym samym wieku mogą mieć różny poziom rozwoju fizycznego, pod tabelkę mówiącą, że 15-sto letni chłopak powinien móc przebiec 400 metrów poniżej minuty, a jak nie, to dzida.
A już zmuszanie dzieci np. otyłych do biegania czy robienia pompek to nie jest dla nich ratunek przed otyłością, to jest zwykłe publiczne upokorzenie, które może im wręcz jakiekolwiek ćwiczenie obrzydzić na lata.
Co do dzieciaków z otyłością, to ja w ogóle odnoszę wrażenie, że wuefiści mają wywalone na to, że one są znacznie bardziej narażone na krzywdę XD Jakby osoba z nadwagą nie straci ani kilograma podczas jednej lekcji, a jeśli zniszczy sobie kolana BO MUSI PRZEBIEC TE 4 KÓŁKA, jeszcze zazwyczaj z rozgrzewką i rozciąganiem zrobionymi na odwal się, to może już w dalszej przyszłości mieć problem z podjęciem się jakiegokolwiek sportu.
Wy ef nie pomorze na nadwagę
Myślę że zrobienie oddzielnej podsekcji "Dla każdego coś przykrego" dedykowanej przedmiotom byłoby super ideą
Niech będzie podpalony! Witam obrońcę zdrowia mentalnego uczniów
Na wieki wieków spaczeń w sportowych torbach wuefistów.
Krzysztofie nie zastanawiałeś sie nad zrobieniem intra do seri dla każdego cos przykrego polegający na wyśpiewaniu slow "podstawa programowa" w iście mnichowskim stylu?
Bardzo legitny kanał, jestem tu pierwszy raz i mnie wciągnęło. Uszanowanko.
Ja ćwiczę sobie kilka razy w tygodniu przy pomocy i przemiłego i ogarniętego w tej kwestii człowieka. Na swoich warunkach w swoim tempie. Czasem się nie chce ale jest to przyjemniejsze i daje efekty. On wie ile może ode mnie wymagać. Wie kiedy docisnąć, a kiedy odpuścić trochę. Przede wszystkim mnie chwali i motywuje, a to ważne! Szkoła tylko zraża do aktywności fizycznej.