Niemiecki akademik w Konstancji | Językowy Precel
Vložit
- čas přidán 11. 04. 2016
- Opowiadam o moim niemieckim akademiku w Konstancji, z czasów Erasmusa w Niemczech.
***
O MNIE:
Mam na imię Diana i jestem niepoprawną podróżniczką i smakoszką.
Zawodowo pomagam Emigrantkom w nauce języka niemieckiego prowadząc szkołę językową i bloga o języku niemieckim i kulturze Językowy Precel.
Prywatnie uwielbiam podróżować i próbować nowych smaków.
Znajdziesz mnie:
☆ Blog: www.jezykowyprecel.pl
☆ Instagram: / dianakorzeb
☆ Facebook: / languageflirt
☆ Twitter: / dianakorzeb
Sprawy techniczne:
Montaż: Krzysztof Gnutek (kanał: / @krzysztofgnutek )
Kamera: iPhone 5
super. :) obejrzałam z ciekawością. fajnie opowiadasz :)
+XinessTV Dzięki za miłe słowa :)!
Super film! 👍🏼
+Panna Anna Dziękuję ^_^
jaki fajny akademik! ja mam dość bolesne wspomnienia z Heidelbergu ;)
+njefiem Heh, nie powiedziałabym, że był fajny :P Toaleta to był dramat. Mieszkałam z jednej strony na poziomie -1 i schizowałam się co wieczór, że jacyś rozrywkowi studenci odsłonią mi okno i będą podziwiać mnie we śnie :P Zwróć uwagę, że roleta okienna jest odsłaniana NA ZEWNĄTRZ. Zewnętrzny pokój ma też to do siebie, że strasznie się szybko wychładza i musiałam dogrzewać mieszkanie farelką.
Dajesz wspomnienia! Jestem ciekawa, jak u Ciebie było :) Mam porównanie z 6 innymi akademikami (w Konstancji, Dreźnie, Oldenburgu i pod Trewirem), więc wiem, że warunki w niemieckich akademikach bywają różne :P
+Diana Korzeb ok :D widać każdy ma swoje ukryte złe strony, bardzo zaciekawiły mnie, balkony? :DMieszkałam w najstarszym akademiku, do remontu (obecnie). Bez kuchni, w ogóle. Bez internetu. Korytarze jak z horroru. Sam pokój był wg mnie bardzo duży bo aż 15m, wyposażenie OK bo mieliśmy szafę, wielki regał, szafkę nocną, półkę nad łóżkiem, biurko, stolik, krzesło obrotowe, umywalkę i lustro, a jak się komuś udało to wielkie ciężkie zasłony, a nawet i drugie krzesło do stolika. Oświetlenie - jarzeniówki! Okna bardzo nieszczelne, zwłaszcza, że mieszkałam na ostatnim piętrze, a pode mną już autostrada/ główna droga wjazdowa do HD, więc zero ochrony przed wiatrem, który czasami tak walił w okna, że się spać nie dało. Łazienki wspólne na piętrze, na szczęście sprzątane od pon do pt, a w weekendy mnie raczej nie było ;). Pralnia - 3 pralki i 2 suszarki na wielki budynek, ale żeby coś wyprać trzeba było kupić specjalne monety w określonym czasie w innym budynku, następnie zarezerwować sobie termin w informacji, a w ustalonym terminie udać się tam po kluczyk do pralni, za który trzeba było wpłacić kaucję 20euro - system tak skomplikowany, że czasami wolałam prać ręcznie ;).Podsumowanie: szpital.Legenda głosi: kiedyś był to szpital.Żarcik: pewnie psychiatryk ;)Oczywiście na kampusie były jeszcze 2 inne akademiki, ale niestety nie mogłam sobie na nie pozwolić - Heidelberg jest bardzo drogi!
+njefiem Omamuniu! Twój opis brzmi faktycznie jak z jakiegoś horroru :P Miałaś pojedynczy pokój? W sumie nie spotkałam się chyba w DE z sytuacją, żeby pokoje były dzielone. Skoro nie było kuchni to zostawała chyba tylko stołówka? A co z rzeczami wymagającymi lodówki? Trzymałaś je za oknem? (Studenci w Toruniu tak robią ;))
U nas na cały kompleks (obstawiam ponad 100 mieszkań) też była tylko jedna pralnia, widoczna na filmiku. Pralki są na kartę, którą ładuje się, o ile dobrze pamiętam, u Hausmeistra, oczywiście za ojro ;) Generalnie, w moim odczuciu, dramat. Moje kumpele mieszkały w innym akademiku i miały dużo fajniejsze warunki, chociaż mieszkanie też nie było bez wad.
Kumpela opowiadała mi, że w Heidelbergu jest/była dobra stołówka - to chyba zawsze jakiś plus, prawda ;)? W Konstancji stołówka to był dramat, jedzenie strasznie słabe, więc zazwyczaj gotowałam na tej cudnej kuchence. Latem otwierało się drzwi, żeby się w środku nie ugotować ;)
+Diana Korzeb Tak, większość pokoi to były jedynki. Była jeszcze opcja 2 pokoi ze wspólną łazienką, ale to była naprawdę rzadkość, a w najnowocześniejszym budynku fajne mieli też pokoje dwuosobowe. O lodówce zapomniałam! Na szczęście była na wyposażeniu w każdym pokoju, jedzenie na stołówce było drogie i niezbyt smaczne, więc zainwestowałam w mikrofalówkę (nawet ryż da się ugotować!). Czasami gotowaliśmy u znajomych w najlepszym akademiku z kuchnią, czasami jedliśmy na mieście. Nie wiem, na której uczelni była Twoja znajoma, ja byłam na prywatnej (SRH), na Uni Heidelberg jedzenie było ponoć o połowę tańsze... Życie na kampusie to ciekawe doświadczenie ;)
Takie jednoczęściowe odlane pomieszczenia to można spotkać w tanich sieciówkach hotelowych, jak np. w Ibisie. Dodalibyśmy że w Zurychu nie znają pojęcia „akademik” ;)
+emigrandaTV Czyżby szwajcarscy studenci mieszkali w apartamentach ;)?
Muszą wynajmować mieszkania. Co nie jest takie łatwe w Zurychu.
Teraz akademiki to mogą wyglądać zupełnie inaczej, zobacz ( basecampstudent.com/pl/lokalizacje/niemcy/_lipsk/ ) :)